June:
Obudziłam się w jakiś ciemnym, śmierdzącym pomieszczeniu. Pomieszczenie przypominało melinę wielkości piwnicy. Ale dlaczego nie mogłam się obronić. Co jest nie tak? po chwili ktoś wszedł do pomieszczenia, dwóch mężczyzn. Jeden z nich to pewnie ten który mnie porwał.
-Niezła jest-Stwierdził pierwszy
-Moim zdaniem ma brzydkie, fioletowe włosy i jest dziwna.-dodał swoją opinię drugi, po czy wstrzyknął mi coś
-Miłej zabawy kolego-ostatnie słowa które usłyszałam
Kas (20 minut wcześniej):
Widziałem jak ją porywają. Prawdopodobnie gwałciciel. Szybko zeskoczyłem z dachu, ale moje skrzydła się schowały i nie mogłem już latać. Za to spadałem. No to się zaczęło..(przyp.aut.E:Zapomniał wypić RedBulla? B: Niee głupia kozo po prostu nadszedł TEN DZIEŃ E: O_O chyba mi nie powiesz że okres? B:*facepalm* ). Dobrze, że po drodze zahaczyłem kilka drzew, bo nie wiem jak by się to skończyło. Stwierdziłem wprost, że jeśli jest ich więcej to sam mogę nie dać rady nie w tym stanie. Szybko poszedłem do Keva. On musi mi pomóc. Po drodze zobaczyłem swoje odbicie kałuży. Miałem całkiem normalne, piwne oczy. Ten dzień mógł nadejść jutro. Teraz muszę biegać po mieście z cieknącą krwią. Dobrze, że to nie daleko. Po 5 minutach byłem już na miejscu. Zapukałem i zadzwoniłem dzwonkiem. Nikt nie przychodził, ale słyszałem ze środka jakiś szelest. Na pewno tam był.
-Kev, otwórz. Chodzi o June.-Powiedziałem to najgłośniej jak w tym stanie potrafiłem. Po chwili otworzył mi.
-Mów tak od razu, myślałem, że to ktoś kogo wolałbym nie przyjmować. W sumie... w twoim przypadku też się to zgadza.-zlustrował mnie wzrokiem-A Tobie co?
-Mały wypadek. To naprawdę nie ważne. Pora abyś spłacił dług June.
-Jaki dług?-patrzył na mniej jak na wariata.
-Myślisz, że czemu masz taki spokój? A teraz chodź. Ona jest w niebezpieczeństwie. Wyszliśmy i biegliśmy ile sił miałem ja w nogach.
-A przeciąż ona umie sama się obronić-napomknął Kev
-Już nie-powiedziałem i zobaczyłem w jego oczach przerażenie
Lysander:
Przechodziłem spokojnie mroczną uliczką. Wszystko tu było smutne, a wcześniej padał deszcz. Nawet pogoda ma gdzieś to osiedle. Chciałem już iść do domu, kiedy usłyszałem dziwy dialog.
-Moim zdaniem ma brzydkie, fioletowe włosy i jest dziwna.
Fioletowe włosy? June! Szybko sprawdziłem ile mam strzał. 3 muszą wystarczyć.
Trochę mi zajęło znalezienie wejścia do pomieszczenia w którym się znajdowała. Jakiś facet zaczynał ją rozbierać.zdenerwowałem się i strzeliłem mu w ramię, aż wbił się w ścianę. Za sobą usłyszałem drugiego. Ten z kolei dostał w nogę, po czym od jakiegoś trzeciego oberwał prawym sierpowym.
Kastiel:
Udało wreszcie nam się tam wejść, a Kevin jak na buntowniczego chłopaka przystało uderzył pierwszego z brzegu faceta. Ja już wszedłem i miałem kierować się na kolejnego. Gdy zobaczyłem jego. Łowcę. On mnie też poznał. Widać to było w jego oczach. Już sięgał po strzałę, aby wbić mi serce, gdy Kevin przeleciał obok niego, a ten się zawahał. Jakby nie wiedział w kogo ma celować.
-June!!-Krzyknął Kev
-Zostaw ją!-warknął Hunter
-To moja siostra idioto i jak mam Ci nie przywalić to lepiej idź-Piana już bulgotała na twarzy Keva. Nigdy nie widziałem go w stanie takiego zdenerwowania.
-Czemu kumplujecie się z nim?-kiwnął w moją stronę-Przez niego możecie zginąć.-Powiedział niewiele spokojniej Hunter. Popatrzyliśmy na siebie, a ja tylko pokręciłem głową. Zrozumiał.
-Czasem mam wrażenie, że my od dawna nie żyjemy.-Powiedział spokojnie Kev głaszcząc June policzek
***
Kevin szedł z June niosąc ją na plecach. Była oszołomiona. Widać było że coś jej podali. Zmierzaliśmy do domu Keva. Łowca, którego mieliśmy przyjemność spotkać szedł z nami. Upierał się że idzie. Facet przeszywał mnie wzrokiem.
- Skąd znasz June- przerwał cisze Kev.
-Ee..Wpadliśmy na siebie któregoś dnia i zaczęliśmy rozmawiać- przyznał wytrącony ze swoich rozmyślań Lysander po czym spuścił głowę i zdążyłem zauważyć jak się zarumienił. On się zarumienił! O nie! Spadaj od MOJEJ June! Myślałem intensywnie ale nie dałem poznać, że jestem zdenerwowany. Musze go obserwować.
-Aha.. no spoko..ale czemu masz łuk i strzały, oraz jakim cudem ty się tam znalazłeś?- siwowłosy znowu spojrzał na brata June
- Wracałem z treningów strzeleckich i usłyszałem tych mężczyzn o kim rozmawiają.- wykręcał się. W sumie poniekąd mówił prawdę, ale ja wiedziałem więcej. Musze się mieć na baczności.
W miedzy czasie dotarliśmy do mieszkania Kevina. Chłopak na chwilę uwolnił jedną rękę i rzucił mi klucze od domu. Otworzyłem drzwi po czym wpuściłem tragarza fioletowowłosej przodem. Sam wszedłem za nimi zagradzając tym samym drogę łowcy. Po raz kolejny zmierzyliśmy się nienawistnym spojrzeniem. Wszedł za mną. Ta gra pozorów mnie dobijała ale co miałem zrobić przecież Kev nie wie kim jesteśmy i raczej nie powinien wiedzieć. Siwowłosy też jest tego świadomy. Kev właśnie odkładał półprzytomną dziewczynę na kanapę w salonie. Zajęczała żałośnie. Podszedłem do mebla i usiałem tuż obok obejmując ją ramieniem. Kev i Lysander skrzywili się, ale nic nie powiedzieli. Lysander usiadł na fotelu naprzeciwko, a Kev poszedł po opatrunki i szklankę wody dla June. Nie mieliśmy żadnych środków ocucających, więc trzeba było czekać. Obejrzałem dokładnie dziewczynę ale chyba nic jej nie było.
-Kastiel…- wyszeptała June. Wtulając się w mój tors.
- June, już jesteś bezpieczna – pogłaskałem ją po głowie całując w czoło. Ta się powoli oderwała i półprzytomnym (zaćpanymXD) spojrzeniem na mnie.
-co się stało?- wymamrotała- gdzie są ci ..ci.. -nie mogła się wysłowić, a na jej twarzy pojawił się grymas.
-Wszystko załatwiliśmy, już cię nie skrzywdzą.- odparłem, ale skorzystałem z okazji że nie ma siły i przytuliłem ją ponownie do siebie.
-Dziękuję Kas..- poczułem jak moje endorfiny się uwalniają.. mógłbym tak trwać wiecznie wtulony w nią..tak pięknie pachniała..brzoskwiniami. (p.aut. Nie wiem co Emi ćpała, ale tak wyszło XD)
-Ej gołąbeczki mam opatrunki i wodę, może ogarniecie się trochę?- musiałem przerwać bo z tą wypowiedzią wpadł Kevin do salonu.. – Ty czasem nie potrzebujesz iść do szpitala? – zapytał mnie patrząc na moje rany. Były brzydkie ale nie poważne.
-Nie, wszystko ok.- odparłem i zacząłem ścierać krew i nakładając bandaże i plastry. Spojrzałem kątem oka na nowego towarzysza. Przyglądał się nam z grymasem. Ale gdy tylko spostrzegł że się nie niego patrze spojrzał gdzieś indziej próbując się rozluźnić. Uśmiechnąłem się do siebie.
Kevin podał wodę dziewczynie. Ale przytrzymywał szklankę by jej nie upuściła. Ta powolutku zaczęła pić.
- Masz dziewczyno talent do ładowania się tarapaty- zachichotał Kevin ale zaraz spoważniał.
-uhmm- wymamrotała.
-Chcecie coś pić? – zapytał gospodarz domu.
- Masz coś mocniejszego niż wodę? – Odezwał się Lysander
-No jasne. Mam piwo i whisky, chętnie sam się napije, chcesz Kas?- odparł chłopak
-Nie zadawaj głupich pytań tylko dawaj- odparłem. Musiałem się rozluźnić po stresującym wieczorze. A alkohol świetnie to zapewniał. Skończyłem opatrywać rany i wziąłem od chłopaka szklankę z trunkiem, tak samo Lysander.
- Dawno się nie widzieliśmy Kastiel- odeszła się siwowłosy chłopak. – mam wrażenie że forma ci spadła.- dodał z wrednym uśmieszkiem. Wiedziałem do czego pije.
- To wy się znacie? Ten świat jest mały.- zapytał bardziej rozluźniony Kevin.
- jesteśmy starymi znajomymi- powiedziałem, zanim tamten cokolwiek zdążył.
- jeśli można to tak nazwać- powiedział z przekąsem Łowca
-uuu czuję napięcie- zachichotał gospodarz domu. Refleks szachisty pomyślałem
-O Lysander .. co ty tutaj robisz? – nagłe spostrzegła już bardziej przytomna June. Wszyscy skierowaliśmy wzrok na nią
- Sprawdzam czy jesteś bezpieczna June. Byłem pierwszym który do ciebie dotarł.-Skrzywiłem się bo widać, że się przechwalał. Chciał zwrócić na siebie jej uwagę i pokazać, że rządzi.- ..ale już muszę iść. Wstał i odłożył na stolik do kawy pustą szklankę. - ..sprawy wzywają.-Tu spojrzał znacząco na mnie. No pięknie ..
Podszedł do June i ucałował ją w policzek, po czym zmierzał do drzwi wyjściowych.
- Cześć... Do zobaczenia June- rzucił i znikł. Zagotowało się we mnie. Jak on mógł! Spojrzałem na June. Chyba nie kontaktowała sytuacji.
- Jak się czujesz? – zapytałem czule. Spojrzała na mnie i lekko się zarumieniła odwracając natychmiast wzrok. June się rumieni? Od kiedy? To było niesamowite!
- Już lepiej jeszcze trochę kreci mi się w głowie... Musze wracać do akademika. Chciała wstać. Ale ją powstrzymałem .
- Odpocznij jeszcze, potem cię odprowadzę- odparłem
-..ale…- chciała coś powiedzieć ale jej przerwałem –bez dyskusji
- Ogarnę się chociaż trochę w łazience- oznajmiła. Nie ma co twarda jest. Po czym wyszła na piętro. Ja natomiast wymieniłem porozumiewawcze spojrzenia z Kevinem. Zebrałem szklanki by je umyć. Nikomu nie chciało się rozmawiać. Wszyscy byliśmy zmęczeni. Pierwszy raz od dawna czuję zmęczenie.. to dziwne uczucie…
_________________________________________________________________________________
Za ewentualne błędy przepraszamy, ale starałam się je zniwelować :)
Super! Czekam na kolejny ;)
OdpowiedzUsuńSuper *-* Czekam na next ^^ i przy okazji zapraszam do siebie sfnothingatall.blogspot.com Dopiero zaczynam c:
OdpowiedzUsuń