niedziela, 13 kwietnia 2014

Rozdział XIII "Czasem bolesne środki są dobre dla obu stron"

Kevin:
Wychodząc z domu Kastiela był zupełnie skołowany. Zauważył, że pomocy u tego czerwonego popaprańca nie uzyska... I pomyśleć, że właśnie kogoś takiego jego
siostra pokochała. Śmiechu warte, pomyślał.
Jego ostatnią deską ratunku była Iris... To była ostatnia osoba która miała wpływ na June.
Dotarł więc pod kolejny adres z kartki, i zapukał do drzwi ponieważ nie była dzwonka.
Iris mieszkała w przytulnym domku niedaleko lasu. Z daleka widać było, że dziewczyna mieszka albo z rodzicami, albo z bliższą rodziną. Przynajmniej tak mu się
wydawało.
Jego rozmyślania przerwały otwierające się drzwi, i rozdrażniona dziewczyna w nich.
-Czego tu szukasz o tak późnej porze ? - Zmarszczyła brwi poirytowana.
- Ładne przywitanie... Wystarczyłoby "O to ty, Kev ! Jak ja się stęskniłam !" - Zaczął naśladować Iris.
- Nie na każdego działa Twój "urok osobisty"... On tylko przyciąga puste laleczki, przykro mi. - Powiedziała z udawaną słodyczą w głosie dziewczyna.
- Bla, bla, bla... Chciałem pogadać o June - Powiedział po dłuższej chwili milczenia.
- Co z nią ? - Zapytała poważnym głosem.
Wyszła przed drzwi i usiadła na schodach. Poklepała miejsce obok, aby Kevin dołączył co też od razu uczynił
- Wiem o tym, że zostałaś doskonale poinformowana o naszych problemach...Z narkotykami. Postrzelono June i musimy znów uciekać, ale oczywiście nie...A dlaczego?
Kastiel przysłonił oczy June i nie chce się ze mną wyprowadzić... Myślałem, że możesz mi w tym pomóc ? - Zapytał z wyraźną nadzieją w głosie głęboko zaglądając
w oczy Iris.
Na tą młodą niewiastę trik z oczami od razu podziałał. Pomimo, że wcześniej udawała twardą i nie dawała po sobie poznać to jednak coś tam do Keva czuła.
To była idealna okazja, aby się mu podlizać.
- Em... Myślę, że to nie byłoby fair w stosunku do June. W końcu się przyjaźnimy. - Załkała Iris próbując ugiąć się czarowi Keva. Natomiast mężczyzna od razu
wychwycił, że Iris się łamie. Więc wybrał ostrzejszą grę...
- Iris, Iris, Iris... Tu chodzi o jej życie...A chyba nie chcesz aby June nie była bezpieczna ? - Przekonywał dalej oraz odgarnął zagubiony kosmyk jej włosów
za ucho delikatnie przy tym muskając policzek palcami niby przypadkiem.
Dziewczyna aż się wzdrygnęła pod jego dotykiem.
- Nie wiem, Kevin... Muszę to przemyśleć. - Przygryzła dolną wargę widocznie zakłopotana. Z jednej strony chciała zrobić to dla chłopaka, ale z drugiej June..
Co ona o niej pomyśli ?
- Byle szybko moja droga... Czas nam się kończy, więc jak się zdecydujesz to zadzwoń do mnie. Tu masz numer. - Wcisnął jej zwitek papieru już z wcześniej
wypisanym numerem oraz wstał ze schodów. Przelotnie lekko musnął jej policzek wargami przez co Iris wyskoczyły rumieńce na twarzy.
- Ja już muszę lecieć... Odezwij się jutro. - Dodał na pożegnanie, i mrugnął do niej jeszcze. Po chwili gdy znikł jej z pola widzenia ona wciąż siedziała
zdezorientowana na schodach tarasu przed domem. '

Kastiel:
Na następny dzień kiedy wstało już słońce mężczyzna zaczął codzienne szykowanie do szkoły. Standardowo pod prysznic, śniadanie, i do szkoły.
W drodze cały czas odbijały mu się słowa Kevina "Ona Cię kocha"...A on nie mógł pozwolić na to aby go kochano. To zarazem była tak szczęśliwa informacja,że
nareszcie ktoś darzy go mocniejszym uczuciem a w dodatku pozytywnym...Koniec końców nienawiść to też całkiem mocne uczucie.
Pomimo tej wiadomości wcale nie było mu do śmiechu. Wiedział, że jeżeli tego nie przerwie w porę, to dziewczyna źle skończy. I on przy okazji również...
Postanowił to zakończyć, lecz nie mógł normalnie zerwać. Wtedy chciałaby odbudować związek, a on nie mógł. Wpadł na pomysł dość drastyczny... Natomiast
jaki jest najlepszy sposób aby pozbyć się ukochanej osoby ? Zdrada działa najlepiej...
June:
Wchodząc do szkoły była już pełna energii. Natychmiast poszła do sekretariatu dowiedzieć się jak najwięcej informacji o wolnych pokojach w akademiku.
Okazało się, że jednak posiada więcej szczęścia niż rozumu. Już dzisiaj mają przyjechać nowi ucznie z wymiany i zająć pokoje, lecz jedno łóżko się uchowało.
Jednak ma dzielić pokój z niejaką Violett... Zastanawiała się kim jest ta dziewczyna, ale szybko przestała się tym przejmować. Przecież się udało ! Dzięki temu
zostanie w mieście, będzie miała przy sobie Kastiela oraz miejmy nadzieję że ujdzie z życiem. Przecież nareszcie miała zacząć zupełnie nowe. Nie byłoby zbyt
ciekawie gdyby po 3 dniach je straciła...
Kiedy wyszła z sekretariatu i szła korytarzem natknęła się na Kastiela który dosłownie na nią wpadł.
- Kastiel ! - Wydarła się na niego.
- Nie zauważyłem Cię - Powiedział obojętnie.
- Widzę właśnie... Wyglądasz jak widmo z horroru. Pewnie znowu zarwałeś nocke - Zbulwersowała się dziewczyna. "Oby to jedną", pomyślał Kastiel.
- To nie ważne... Co z akademikiem ? Przemyślałaś to ? - Zapytał bardziej ożywiony.
- Tak, wystarczy tylko się spakować i się wprowadzić. - Wyznała z szerokim uśmiechem.
- To świetnie. - Rzucił chłopak i odszedł bez pożegnania opuszczając budynek szkolny.
Zaczęło ją od razu zastanawiać co go znowu ugryzło...

Violett:
Violetta była szczupłą jednakże wysoką dziewczyną o gęstych fioletowych włosach. 'Układały się one w lekkie fale które okalały jej drobną twarz o wystających
kościach policzkowych. Dodatkowego uroku nadawały jej duże niebieskie oczy i pełne różowawe usta.
Tego dnia gdy przyjechała do nowej szkoły była ubrana w czarną zwiewną spódniczkę do kostek oraz białą bluzkę na ramiączkach. Jej szyje zdobiły liczne
łańcuszki. Na nadgarstkach nosiła pełno przeróżnych bransoletek. Lubiła dużo błyskotek, lecz nie wyglądała ona nigdy tandetnie.
Pod pachą zawsze nosiła szkicownik, a w torebce walało się zawsze tona ołówków i innych dziwnych rzeczy.
Przyjechała ona z rodzeństwem Arminem i Alexem.
Gdy wysiadła z autobusu od razu przykuł jej wzrok czerwonowłosy mężczyzna.  Wyglądał na zagubionego gdy tak stał pod ścianą szkoły i patrzył przed siebie
pustym wzrokiem.
Postanowiła się przywitać więc podeszła do niego wolnym krokiem.
- Witaj... Jestem Violetta Bradley. Przyjechałam z wymiany. - Przedstawiła się z uśmiechem
- Cześć, Kastiel - Podał dłoń na przywitanie dziewczynie którą od razu uścisnęła.
- Mógłbyś mi może coś więcej opowiedzieć o szkole ? - Zagadnęła z nadzieją na nawiązanie nowej znajomości.
- Tylko mi nie mów, że naprawdę chcesz tego słuchać... Zresztą nie należę do prymusów szkolnych. - Odburknął... Ale od razu wpadł na pomysł.
- Chyba że Cię po niej oprowadzę ? - Dodał z uśmiechem Kastiel tym razem patrząc już na dziewczynę.
- Byłoby mi bardzo miło - Odpowiedziała lekko onieśmielona.
Chłopak podał jej ramię które ona chwyciła.
- Więc zapraszam w nasze skromne progi. - I weszli razem do budynku. Violett jednak nie zdawała sobie jeszcze sprawy, że ma być narzędziem które ma
zrazić do niego June...
Kastiel oprowadzał ją po budynku z widocznym ożywieniem. Jeżeli się postarał to potrafił być bardzo towarzyski chociaż zwykle tego unikał.
Widać było na pierwszy rzut oka, że Violett złapała haczyk i  już zauroczyła się Kastielem.
Lecz wciąż nie było widać June...
- Masz szkicownik... Może kiedyś pokażesz mi swoje prace ? Zakładam że rysujesz. - Napomknął Kastiel szukając coraz to nowszych tematów do rozmowy.
- Jeżeli chcesz to mogę narysować i Ciebie. Sądzę że byłbyś dobrym modelem. - Powiedziała z entuzjazmem.
- Jeśli chcesz to nie widzę problemu. - Wzruszył ramionami zgadzając się.
- Może w porze Lunchu ? Spotkalibyśmy się na boisku ? - Zapytała z nadzieją.
- Znam lepsze miejsce do takich typu spraw. - Mrugnął do niej z łobuzerskim uśmiechem.
- To jesteśmy umówieni. - Powiedziała zadowolona dziewczyna - Jednak muszę już wracać do braci. - dodała z lekkim smutkiem że musi go opuszczać.
- Nie ma sprawy. Widzimy się przed szkołą w porze Lunchu. Wtedy Cię zaprowadzę.
Dziewczyna na pożegnanie w porywie spontaniczności lekko przytuliła Kastiela co on odwzajemnił.
Myślał, że całego zdarzenia June nie widziała i plan odstraszenia jej jeszcze mu nie wyszedł lecz ona z ukrycia przyglądała się całej sytuacji oraz
była świadkiem całej rozmowy. Mogła przysiądź, że serce właśnie jej pękło na pół, a zazdrość rozdzierała od środka gdy zobaczyła tą scenę. Niby nie
była aż tak znacząca, ale jej wystarczy...

13 komentarzy:

  1. Każdy kolejny rozdział jest coraz lepszy . :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staramy się wiedząc, że nie wszystkim dogodzimy ;P Boimy się tak prawdę powiedziawszy, że nikt nie będzie tego czytał XD

      Usuń
  2. bardzo faine. Ale Kas jest tchórzem bo nie potrafi powiedzieć jej prosto w twarz co go boli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaw się w jego sytuacji ;P "Hej, jestem demonem, mogę Cię zabić, cześć" Jakoś tego nie widzę ;)

      Usuń
    2. Nie chodzi mi o to kim lub czym jest tylko o sam aspekt jego uczuć chce kocha i być kochany ale boi się tego choć, widać ze nie jest złą osobą a raczej sobie to wmawia. To ze jest demonem może przecież ukrywać być z dziewczyną. W prawdzie do czasu ale zawsze coś.

      Usuń
    3. Nie bd tu spojlerować. Zrobię to jak Cię znajdę xd Dowiedz się czegoś co planujemy na .... 30 rozdział :-P

      Usuń
  3. Ja na pewno nie przestanę czytać . xD Po prostu jest to bardzo dobre opowiadanie. Nie popełniacie praktycznie błędów . Językowo też jest dobrze . :D Życzę wam dalszej weny . ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Popełniamy, wierz mi XD Po prostu 3 razy czytamy to samo i poprawiamy ;P

      Usuń
  4. No , ale poprawiacie . xd i wiecie , że jest błąd . xD

    OdpowiedzUsuń