wtorek, 8 października 2013

Rozdział IV „Czy ja Cię znam?“

Przejrzałam tablicę ogłoszeń od góry do dołu - Gdzieś to musi być. 2d, 2d, 2D!!!, mam - Zajęcia miałam w sali 202, matematyka. Znośny przedmiot. Tylko tutaj nastał kolejny problem. - Gdzie to kuźwa jest - Tak, wiem. Nie wypada takiej „uroczej“ i „ślicznej“ dziewczynce przeklinać, ale taka ma natura. Po przeszukaniu przynajmniej połowy szkoły wpadłam na Kastiela. Wątpię, żeby mógł/chciał mi pomóc, ale warto spróbować.

-Kastiel, pomożesz mi?
-A co? Znów problemy z blond gnojkiem-uśmiechnął się
-Nie, po prostu nie mogę znaleść klasy-odpowiedziałam ze smutkiem w oczach.
-Ach, jaka sala-Odniosłam wrażenie, że nie będę jego „koleżanką roku“.
-202.
-Witam w progach 2d- uśmiechnął się. Nie znałam go takiego „lekko“ miłego. To najlepsze określenie.
-Ty też do niej chodzisz??
-Brawo sherlocku
-Dzięki za pomoc-uśmiechnęłam się
-Nie ma za co, ale nie przychodź do mnie po prace domowe-oboje się zaśmialiśmy

Do klasy dotarliśmy o 9:10. Nigdy bym nie przypuszczała, że ta szkoła jest taka wielka! Nauczyciel patrzył na nas (głównie na mnie) z pod byka.

-Gdzie to się było panie Harvey?
-Pomagałem koleżance trafić w nasze skromne progi-uśmiechnął się szyderczo. To chyba jego stała mina.
-Pan i pomoc?! Nie wierzę. A panienka to kto??
-June-powiedziałam z niechęcią w głosie
-June kto?-kolejny facet chce wiedzieć jak się nazywam. Będzie przecież miał w dzienniku. Zaczyna się ciekawie-June Tigers
-Gratuluje, nauczyła się pani przedstawiać.
Zabić, czy nie zabić? O to jest pytanie. - Dziękuję za tę pouczającą lekcję, zapamiętam- powiedziałam z sarkazmem. Nie dam się sobą pomiatać!
- minus 20 na dzień dobry. Proszę usiąść z panną Nelson.
Nie wierzę! To był chyba jakiś sen!! Moja najlepsza przyjaciółka z okresu drugiej przeprowadzki. Tutaj. Ze mną w jednej klasie! Pora odnowić znajomość. Usiadłam z nią i się przywitałam
-Cześć-powiedziałam nie kryjąc szczęścia
Hej-odpowiedziała bez nuty szczęścia w głosie. Iris zawsze była uśmiechnięta, a teraz ani kropli szczęścia.
-Nie cieszysz się na mój widok-dodałam z wyrzutem
-To Ty mi nie odpisywałaś. Pisałam chyba z 700 sms’ów dziennie i na żadnego nie odpisałaś-lekko się uniosła, ale tak, aby nauczyciel nie zobaczył.
-Wiesz jaki jest mój brat. Zniszczył mi telefon i kupił nową kartę. Nie pozwolił z nikim się skontaktować dla „naszego“ dobra- posmutniałam, ale gdy powiedziałam wreszcie komuś prawdę ulżyło mi - Co wyprowadzka zmieniałam numer.
-Ile ich było?-chyba zrozumiała jaką mam sytuacje w domu
-nie wiem. Po 17 przestałam liczyć
-To chore
-Wiem- i razem uśmiechnęliśmy się jak za starych dobrych lat.

***

Wreszcie. Upragniona przerwa. Postanowiłam nie spuszczać z oczu Kastiela i Iris. Oni byli moim jedynym źródłem zaczepienia i odpowiedzią na pytanie: Gdzie mam teraz lekcje?. Nagle poczułam pilną potrzebę i pobiegłam do Iris.

-Iris…-zaczęłam niepewnie-Wiesz może gdzie tu jest WC?
-Oj zgubo jedna-zaśmiała się-zaprowadzę Cię
Zadałam jej pytające spojrzenie
-Kastiel mi powiedział-znowu się uśmiechała, jak za starych dobrych lat

Po załatwieniu swojej „sprawy” w szkolnym kiblu wracaliśmy pod klasę. Kochana biologia.
Niestety, chyba mam dzisiaj pecha z tą szkołą, bo jakieś trzy zołzy się do mnie przyczepiły. Na Iris nawet nie zwracały uwagi.

-Dobra nowa. Powiem Ci krótko reguły, albo kasa, albo obita morda. Wybieraj!
W oddali zauważyłam mojego brata bacznie przyglądającemu się danej sytuacji.
-Głucha, czy co?! DAWAJ KASĘ!
-Nie.-powiedziałam to nad wyraz spokojnie, co ją trochę zdziwiło. Niektórzy z (już sporego) tłumku gapiów chciało wkroczyć do akcji, ale Kev skutecznie ich powstrzymywał
-Chcesz chodzić z darmowym cieniem do powiek?
-Uważaj co mówisz, bo możesz mówić o sobie!-wycedziłam przez zęby
-Ona nie żartuje-Odezwał się nagle Kev, który był już lekko rozbawiony całą tą sytuacją.
-Dziewczyny! NA NIĄ!

Chyba dilowanie Keva ma swoje plusy. W tym przypadku umiejętność skopania komuś dupska. Azjatka oberwała brzuch, pani małpo-jędza (brunetka z wyrazem twarzy jędzy) w bark, a blond peruka w nos z prawego sierpowego, aż odrzuciło ją do tyłu. Jestem groźna dla otoczenia. Trzeba to przyznać. Trio uciekło w stronę wyjścia ze szkoły i tyle je widziałam. Ich płacz był tłumiony przez oklaski „widzów”, póki nie przyszła nauczycielka biologii.


***

Mieliśmy wyjątkowo łączoną lekcję i miałam ją z 3e, czyli w pakiecie z moim kochanym braciszkiem. Kroiliśmy żaby, znaczy się wszyscy kroili oprócz mnie. Za bardzo kocham zwierzęta. Nie umiem ich krzywdzić, nawet jeśli są martwe. Nie rozumiem też jak ludzie mogą umierać, a zwierzęta zdychać. Gdyby tak powiedzieć o ludziach na pewno by się zbulwersowali. Dla mnie nie ma podziału. Wszyscy jesteśmy zwierzętami, czy im się to podoba, czy nie i wszyscy umieramy. Z rozmyślań wyciągnął mnie skalpel, który zmaterializował się przed moimi oczami.

-Pomóc Ci??-pytał z lekka już podirytowany Kastiel.
-Wybacz odpłynęłam.
-Widzę. To Ci pomóc, czy nie?
Kastiel i pomoc? Może znam go tylko dzień ale wiem mniej więcej czego się po nim spodziewać. To nie jest typ: „…Daj Ci pomogę….” „…Nie dźwigaj tego, ja to zaniosę…”. Chyba faktycznie ten dzień jest jakiś dziwny.
-W czym?
-W pokrojeniu tego gada-uśmiechnął się
-Jak chcesz to ją pokrój, bo ja ją nie tknę palcem.-zbulwersowałam się
-A co, boisz się?-I znowu ten szyderczy uśmiech.
-Nie, ale nie lubię zwierzętom robić krzywdy, nieważne, czy są martwe, czy żywe.
-Przecież ona nic nie czuje-Moje mordercze spojrzenie-No dobra, już nic ni mówię.
-Zwierzęta są lepsze od niektórych ludzi!-wrzasnełam, dobrze, że nauczycielka nie dała mi kolejnych punktów do zachowania, tylko popatrzyła się na mnie i wróciła do książki
-lubisz zwierzęta??-zdziwił się
Uwielbiam-odpowiedziałam z dziecięcą radością
-A jakie najbardziej??

Przesłuchania ciąg dalszy??

-Wszystkie
-A psy?
-A masz? Jak się wabi? Jaka rasa?
-Jakie przesłuchanie-uśmiechnął się-Mam, Demon, owczarek francuski.
-A będę mogła się z nim kiedyś pobawić???
Jak zdasz z biologii, bo jak narazie nie widzę dla Ciebie przyszłości-zaśmialiśmy się.
-o cholera. Zapomniałam.
-Ciszej, bo jak Cię nauczycielka usłyszy do zgarniesz kolejne punkty na dzień dobry. Czego zapomniałaś?
-muszę znaleźć jakiś sklep meblowy.
-jaki styl?
-heavy metal.
-róg gordons i heatly street- dodał z słodkim jak na mój gust uśmiechem
-Znowu mi pomagasz -uśmiechnęłam się, ale tak naprawdę lekko pohamowałam moją duuużą wewnętrzną radość.



P.s.Jeśli będzie się wam wydawać, że za bardzo naciągane: piszcie. ;)

czwartek, 3 października 2013

Rozdział III „Nie wszystko jest takie łatwe jakim się wydaje"

-Odejdź-warknęłam
-Nie, to moje drzewo.-warknął
-A gdzie jest tak napisane?-zapytałam ze łzami w oczach, które najwyraźniej zauważył
-Czemu ryczysz?-zapytał z nutą zmartwienia
-Nieważne- Nadal płakałam.
-To przez tego typka z blond kłakami.?
-Daj mi spokój, proszę.- Widział moją załamke psychiczną
-Nie mam chusteczki, ale dam Ci radę. Becz do końca będziesz mniej sikać-uśmiechnął się

Ja ledwo powstrzymywałam śmiech. Nowy kolega poprawił mi humor na jakiś czas, do póki znowu Nie przypomniałam sobie incydentu z Natanielem. Posmutniałam, ale już nie płakałam. Nagle usłyszałam głos Keva.

-Cześć June-krzyknął, a ja tylko pokiwałam głową na znak, że słyszę.
-Co to za typ?-zapytał Kastiel
-Mój brat-westchnęłam
-Coś za nim nie przepadasz-uśmiechnął się szyderczo
-mam powody.

Kevin podszedł do nas i wzrokiem prześwietlił Kastiela, po czym spojrzał na mnie pytająco
-Kastiel, Kevin, Kevin, Kastiel-westchnęłam
-Cześć- powiedział niepewnie Kastiel. Pewnie stwierdził, że  skoro ja byłam dziwna gdy go poznałam, to Kev pewnie też. Uśmiechnęłam się.
-Siema-walnął szybko Kev-Widzę, że mi klientów szukasz-zaśmiał się
-Nie mieszaj mnie do tego co robisz-powiedziałam poważnie po czym wstałam i ruszyłam w kierunku szkoły. Kev o czymś rozmawiał z Kasem, ale już nie usłyszałam co.

***
Widziałam jak blondyn ze smutkiem wchodzi do pokoju dumnie nazywanego „pokojem gospodarzy”. Nie zamierzałam się tłumaczyć dlaczego uciekłam. Moi rodzice podobno byli dziwną parą. Bardzo dobra kobieta niczym anioł i Najgorszy facet pod słońcem. Podobno był gorszy niż belzebub na grillu. Mieli jakiś sekret, tylko tyle mi powiedziano. Kev nie chciał powiedzieć jaki, ani gdzie mieszkali. Rozmyślając wpadłam na tablicę ogłoszeń. Co ciekawe miałam wybór niektórych zajęć. Zamiana angielski na niemiecki. WDŻ, ścieżka(taka trochę biologia) i co ciekawsze okultyzm i kółko muzyczne i jakieś inne kółka, ale te dwie pozycje przykuły moją uwagę.


O boże jest 9:05!- krzyknęłam ze strachem. Tylko było jedno ale.-Gdzie do jasnej cholery mam lekcje?!

Wybaczcie, że krótki, ale następny będzie dłuższy ;P Obiecuję ;/)

środa, 18 września 2013

Rozdział II „I znowu do szkoły“

Obudziło mnie szarpnięcie Kevina

-Co jest?!-zapytałam lekko wkurzona, bo nienawidziłam jak mnie ktoś budzi.
-Wstawaj, bo się spóźnisz do szkoły-powiedział szybko Kev
-Przecież jest 8. Mam jeszcze trochę czasu-przeciągłam się na łóżku.
-Nie, nie masz, bo w tym mieście lekcje zaczynają się od 9, ale mam dobrą nowinę.
-Jaką?-zapytałam powoli wstając z łóżka
-Niedługo przywożą mi samochód.-powiedział dumnie Kevin
I to jest ta wielka nowina?-powiedziałam z irytacją w głosie

Kevin tylko strzelił focha i poszedł na dół, a ja ubrałam się w czarne rurki i t-shirt z nazwą wykonawcy heavy-metalowego „Korn“ i uczyniłam to samo. Na śniadanie była jajecznica. Uwielbiałam ją. Po smacznym posiłku weszłam na „mapy Google“ w telefonie i zobaczyłam trasę do szkoły. Już miałam wyjść, ale cofnęłam się i zapytałam Kevina:
-A ty nie idziesz?
-Nie. Muszę pozałatwiać pewne „sprawy“, ale wpadnę póżniej.-uśmiechnął się lekko
-Ja chcesz- odpowiedziałam, ale wiedziałam już, co się szykuje.
Znowu diluje!-pomyślałam w duchu.

***

Zamartwiałam się o to, co Kev zamierza. Pomyślałam, że niedługo znowu przeprowadzka. No trudno. Stanęłam na dziedzińcu szkoły i zmierzyłam wzrokiem każdy jej kąt.

-Za różowo jak dla mnie-stwierdziłam z obojętnością
-Fakt. Lepsze by były ciemniejsze. Jak się nazywasz?

Wystraszyłam się i powoli obróciłam. Chłopak (na oko 170) dobrze zbudowany. Jego włosy były koloru czerwonego. Podobał mi się. Po chwili przerwał niezręczną ciszę.

-Co się tak na mnie patrzysz?-powiedział
-A nic, tak jakoś się zamyśliłam-próbowałam uniknąć prawdziwej odpowiedzi, a on uśmiechnął się szyderczo
-Może wreszcie się przedstawisz.?-ponaglał chłopak
-Ju....June, a Ty?-spytałam lekko przestraszona
-Kastiel. Co taka wystraszona?-zapytał
-Ja......Ja muszę iść-spóściłam głowę i poszłam w kierunku szkoły

-Im mniej ludzi wie coś o mnie tym dłużej mogliśmy zostać w mieście-odpowiedziałam na pytanie Kastiela w duchu. Szkoła wewnątrz była jeszcze większa. Bez trudu bym się tu zgubiła, gdyby nie Chłopak, o którego odbiłam się tak, że wylądowałam na podłodze.

-Cześć, Niegdy Cię tu nie widziałem. Jak się nazywasz?-spytał spokojnym tonem

Czy wszyscy się zmówili, żeby się pytać kim jestem? Chłopak na którego wpadłam miał blond włosy i niebieskie oczy. Ładnie mu nawet było.

-June-odpowiedziałam po chwili.-A Ty?
-Jestem Nataniel.-uśmiechnął się-Ty jesteś ta nowa?
-Tak. Jest jeszcze mój brat-uśmiechnęłam się lekko
-Ach tak. Jestem głównym gospodarzem w tej szkole. Masz wniosek do teczki i zdjęcia?
-Jaki wniosek?-zapytałam nie kryjąc zdziwienia.
-Ze zgodą rodziców-dodał z uśmiechem

Mi wcale nie było do śmiechu. Nie znałam ich. Zdołował mnie tym. Gdy zobaczył, że zrobiłam się blada zapytał z zaniepokojeniem.

-Nic Ci nie jest?
-Ja…… nie znam rodziców-posmutniałam, a z oczy zaczeły mi się moczyć od łez

Do chłopaka doszły moje słowa. Zmieszał się i przeprosił za tę wzmiankę o rodzicach. Gdy zobaczył moje łzy kazał mi poczekać na niego. Nienawidziłam gdy obca osoba mi rozkazuje. Wybiegłam z powrotem na dziedziniec. Znalazła drzewo w oddali i usiadłam pod nim płacząc ile popadnie. Nagle czyjś cień zasłonił mi słońce.

-To moje drzewo-powiedział znany mi głos

niedziela, 15 września 2013

Rozdział I "Nowe miasto, nowa szkoła, nowe życie"

Znowu się przeprowadzam. Nie lubiłam tego, ale zawsze, kiedy mój potworny brat Kevin zalazł komuś za skórę musieliśmy uciekać. Jednak zaczęłam się do tego przyzwyczajać, lecz jedynym moim marzeniem było, aby osiedlić się gdzieś na stałe. Kevin nie pozwolił mi brać za dużo rzeczy „...Bo to opóźnia wyprowadzkę...“ wzięłam tylko ciuchy, laptopa i gitarę. Lubiłam na niej grać. Muzyka zawsze mnie uspokajała. Wreszcie dojechaliśmy. Kevin wezwał taksówkę, chociaż ciężko to tak nazwać. Krzyczał cały czas do telefonu, ludzie się na nas oglądali, a ja łapałam rumieńce ze wstydu.

-Będą za 10 minut. Pieprzeni taksówkarze-syknął
-Nie wkurzaj się tak. To, że Ty piratujesz, to nie znaczy, że inni też-zapyskowałam mu
-June, możesz chociaż ty mnie nie wkurzać??-zapytał gniewnie
-Wkurzam cię? Ja tylko próbuję ci uzmysłowić, że jak Ci się nie podobają taksówkarze tutaj, to możesz iść pieszo!-powiedziałam z wkurzeniem w oczach

On już nic nie powiedział. Chwilę po naszej kłótni przyjechała taksówka. Rzadko się kłóciliśmy, ale pewnie to dlatego, że ostatnio rzadko rozmawialiśmy. Podczas tych rozmyśleń bawiłam się elektronicznymi szybami samochodu. Kierowca spojrzał na mnie z nutą zdenerwowanie i od razu zaprzestałam tych czynów.

-Daleko jeszcze-zapytałam lekko zmęczona
-No właśnie! Nie mógłby się pan trochę pośpieszyć?!-zapytał z nutą wkurzenia w głosie
-Już jesteśmy-odpowiedział taksówkarz z lekko zbulwersowaną miną

Dom był piękny. Był cały biały, piętrowy, z małym ogródkiem. Wiedziałam skąd Kev miał pieniądze, ale po 7 przeprowadzce dałam sobie spokój. Gwałtownie weszłam do domu z walizkami w jednej ręce, a gitarą w drugiej. Prawie poturbowałam Kevina na schodach, gdy zauważyłam, że sypialnie są na piętrze. Oparłam swoje rzeczy o ścianę. Zobaczyłam kilka pokoi. Po otworzeniu wszystkich drzwi zobaczyłam tylko dwie sypialnie. Pierwsza miała różowe ściany, łóżko było białe z fioletową pościelą. Regały były w tym samym kolorze. Szafa natomiast były w ewidentnym różu, tylko biurko było koloru dębowego, co minimalnie psuło efekt dopasowania. Druga sypialnia miała ciemno czerwone ściany, a łóżko koloru pięknego, wypielęgnowanego drewna. Pościel natomiast była czarna jak smoła. Regały i szafa były koloru zwykłego (już mniej wypielęgnowanego) ciemnego drewna. Biurka nie było. Był za to mały przeźroczysty stoliczek z krzesłem jak do jadalni. Nie zastanawiałam się długo i wzięłam ten pokój. Wiedziałam, jakie będą konsekwencje.

-June!
-Tak?-zrobiłam maślane oczka
-To nie jest twój pokój.
-Jest!-wytchnęłam język, ale widać było po jego minie wkurzenie, zresztą jak przez większość czasu-przemebluj sobie tamten.
-To Ty sobie ten przemebluj!-wysyczał Kev
-Proszę. Ciągle się wyprowadzamy i wprowadzamy, przez CIEBIE! Daj mi, chociaż ten pieprzony pokój!!!
Kevin uspokoił się-Dobra, ale Ty mi poszukasz sklepu meblowego.
-Ale po szkole.-powiedziałam ze spokojem w głosie, a on odszedł jak gdyby nigdy nic.

Wyszłam z pokoju i podeszłam do ściany gdzie miałam walizkę i gitarę. Zabrałam je i wróciłam do pokoju. Popatrzyłam odruchowo na telefon. Żadnych wiadomości. W sumie nawet nie wiem, od kogo się ich spodziewałam. Nie miałam przyjaciół, ani rodziny poza Kevinem. Wiedziałam, że nie warto się przyzwyczajać do ludzi, bo i tak po przeprowadzce już ich nie zobaczę, a rodziców nie znałam. Zobaczyłam, że jest godzina 20:45. Trudno było to ominąć na wyświetlaczu. Wypakowałam ciuchy i ułożyłam je w szafie, po czym wyjęłam laptopa i zaczęłam grać w jakąś grę na Internecie. Nadeszła 21:30. Stwierdziłam, że koniec grania na kompie i pogram sobie trochę na gitarze. Przynajmniej do ciszy nocnej, potem spać. Bardzo lubiła początek „Friends“ Aury Dione, ale po chwili grania usłyszałam uderzenie w ścianę. Niechcący obudziłam Kevina, który już zdołał zasnąć. Stwierdziłam, że nie będę już mu przeszkadzać, zwłaszcza, że jutro do szkoły. Mam nadzieję, że w niej zostanę na dłużej.