piątek, 12 grudnia 2014

Rozdział XXVIII "Jeśli ludzie twierdzą, że się zmieniliśmy, to znaczy, że nie spełniamy ich wymagań"

Kas:
Podleciałem jak najbliżej June, ale na razie tak, aby mnie nie zauważyła. Podeszła do stawu i obmyła się z krwi. Nagle zdałem sobie sprawę, że to nie jej krew. Ona sama ma tylko lekkie otarcia. Wyszedłem z ukrycia.
-Co zrobiłaś?-Nie wiem, czemu, ale miałem wrażenie, że to jej wina, że jest cała w czyjejś krwi.
-A co Cię to obchodzi?-Bardziej stwierdziła niż zapytała.
-Bo chcę wiedzieć. Masz jakiś problem, ktoś Cię ścigał?-Na spokojnie zapytałem
-Nie, a ktoś ma mnie ścigać?-Uniosła jedną brew. Jej ton głosu zaczynał mnie irytować.
-Ktoś ściga istoty nadnaturalne.-odpowiedziałem jej z nadzieją, że się przestraszy i poprosi mnie o pomoc.
-W takim razie lepiej uważaj, bo jeszcze Ci się coś stanie-po tych słowach zaczęła obmywać bluzę z kapturem.
-Skąd ta krew?-Zapytałem smutno. Wolałem ją roześmianą.
-Wyeliminowałam swoje problemy, a co?? Przyszedłeś mi pogratulować?-spytała z sarkazmem.
-Nie. Nie poznaję Cię. Pogadaj ze mną tak normalnie jak kiedyś. Proszę.-Chyba pierwszy raz, o coś kogoś poprosiłem. No może drugi, ale tylko ją.
-Już nie jest jak kiedyś. Ale powiem jedną rzecz. To wszystko trochę mnie przerasta, ale przynajmniej komuś pomogłam.-Przez chwilę zapatrzyła się w dal.
-To hipokryzja. Oskarżałaś mnie jaki nie jestem, bo nie powstrzymałem ojca, a sama kogoś zabiłaś-zrobiłem jej wyrzut.
-Wiem i za to cię przepraszam. Wiem, że ktoś taki, nie pozwoli, aby mógł ktoś mu stanąć na drodze. To już nie zabawa Kas.- przez chwilę miała smutną twarz
-To daj sobie pomóc. Chcę tego.-Złapałem ją za ramię.
-Nie, Ty masz swoje życie, ja swoje. Ty masz Violettę, a ja Kevina.-powiedziała to w smutnym uśmiechu.
-Ja nie mam jej. Chciałem abyś, się ode mnie oddaliła i była zazdrosna w jednym. Wiem, że to podłe, ale taka jest prawda.- nadeszła chwila prawdy
-Dlaczego? Zrobiłam w swoim życiu jeden błąd. Zakochałam się. Jeszcze jakby tego było mało, nie jestem do końca człowiekiem, ojciec chcę mnie zabić, łowca też chce mnie zabić i ścigać mnie będzie policja.-Wyrzuciła wszystko z siebie.
-Łowca nie chcę Cię zabić, tylko wypatroszyć.-Uśmiechnąłem się
-I to ma być pocieszenie??-Spytała z lekkim uśmiechem
-Tak. A dlaczego policja...-nie dokończyłem
-Zabiłam tych od narkotyków i ich szefa.-powiedziała jak niby nigdy nic. Doktorze, tracimy ją.
-To raczej nie policji a mafii. A wracając do pytania: "Dlaczego?". Odpowiedź jest prosta, bo nie chcę Cię stracić.

1 komentarz:

  1. Tragedia w trzech aktach z tą June. Doktorze proszę defibrylator przyłozyć jej do muzgu XD

    OdpowiedzUsuń