poniedziałek, 20 października 2014

Rozdział XXVI "Jeśli prawda boli... to lepiej nic nie mówić"

Lysander:
Moje życie polega na zabijaniu istot "nie z tego świata". Mam za zadanie wyplenić te stwory z powierzchni Ziemi raz na zawsze. To trochę hipokryzja, bo używam magicznych strzał na niektóre z nich. Wilkołaki się najprzyjemniej zabija.

Obudziłem się rano z nadzieją, że znajdę Bonnie. Mam z nią lekki układ i potrzebuję jej krwi, ale zawsze gdzieś znika. Poszedłem zjeść jabłko i w drogę. Bo co innego. Ona zwykle ukazuje się w lesie, a w tym jeszcze nie była. Gdy dotarłem do lasu znalazłem ją.

-Wreszcie Cię znalazłem. PO 3 GODZINACH SZUKANIA %#^#$.-byłem ostro wkurzony
-Daruj. Masz fiolkę i niech ona zniknie.-rzekła zimno
-Dobra, ale następnym razem pokaż się gdzie jesteś-dodałem spokojniej
-Aby mnie złapali?? Zwariowałeś. A, byłabym zapomniała. Słyszałeś o Dziecku Przeznaczenia??-spytała zmartwiona
-O czym??-byłem zaskoczony. Demony, wilkołaki, wróżki, co jeszcze??
-Nie ważne. Rada się nim zajmie. Może tak będzie lepiej-westchnęła
-Kto to i jak bardzo jest niebezpieczne. GADAJ!-Przystawiłem jej ostrze do gardła, a ona zaczęła mówić


Kas:
Już tyle czasu jej nie widziałem. Koło miesiąca. Nie potrafię o niej zapomnieć. Czemu musiałem zakochać się w takim dzieciaku. Może niech o tym zapomni i znów będzie jak dawniej. Przynajmniej by ze mną gadała. Dziwne. Przez tą dziewczynę nie mam ochoty wyrżnąć pół świata.

Kruk? Co on tu robi? Już rozumiem to kruk mojej kuzynki Ate. Zła do szpiku kości, ale o rodzinę się widzę martwi.

"Drogi Kasie. Uważaj. W okolicy grasuje łowca. Nie wychylaj się zbytnio. Ate.
P.s. ODDAJ MI WRESZCIE TE 200€!!!"

To na pewno ona. Później jej oddam. Zaraz... jeśli łowca znajdzie June... to się źle skończy.

June:
Zrobiło si ciemno. Jak zwykle o 19 tego miesiąca. Szłam do Keva. Miałam nadzieję, że nie śpi i się nie wyprowadził, choć powinien. Zapukać, czy wbić się oknem?? Ech... chyba zostanę przy tajnym sygnale bo na zawał chłopak zejdzie.
(puk puk  pukpukpuk pukpukpukpuk puk puk)
-Nie wierzę. wejdź-chyba się ucieszył
-Hej, co u mojego najukochańszego braciszka słychać-powiedziałam radośnie
-Mówisz jakbyś coś chciała. Kawy, herbaty?-unikał mojego wzroku
-Nie chcę nic. Co się stało??-Spytałam zmartwiona
-Nic się nie stało, czemu tak sądzisz???-panikuje i się boi. Coś się stało
-Panikujesz, jesteś nie swój, jeszcze tu mieszkasz... wybieraj-odpowiedziałam beznamiętnie.
-Bez Ciebie nigdzie się nie ruszę.-odpowiedział poważnie.
-Czyli stoimy w miejscu. Co zamierzasz teraz robić??-nasze nastroje było aż czuć w powietrzu.
-Nie mam pojęcia, a Ty??-spytał z jakąś prośbą
-Nie zadawaj pytania jeśli nie chcesz znać odpowiedzi-po tych słowach podeszłam do kuchni zalać kawy.




___________________________________________________________
Tak, wiem. Już szykujecie na mnie noże. Moje usprawiedliwienia na brak weny to: nowa szkoła, remont, zepsuty komputer. Byle tylko działał niedługo normalniej. Trochę go naprawiłam, ale i tak się dziad wyłącza na 80 stopniach C. Do Wtorku??

1 komentarz:

  1. Czyli wcale nie naprawiłaś, wróciłaś do puntu wyjścia, a co am do bloga nowa szkoła przecież wiem co tam robisz XD a raczej czego nie robisz XD hihihi P.S> ja byś potrzebowała pomocy to służę wszelką ręką, noga Xd

    OdpowiedzUsuń