niedziela, 22 czerwca 2014

Rozdział XXIV "Podaruj mi coś czego nie Zdobędę sama A wtedy ja szepnę Ci: Możesz mnie dotknąć."

Kastiel:
Stojąc razem z June w pomieszczeniu unosiła się ciężka atmosfera. Można by nawet powiedzieć, że nie problem zawiesić tu siekierę.
Oczekiwała wyjaśnień... Jak zwykle zresztą, a ja za każdym razem tłumaczę się jej jak małe pozbawione własnego "ja" dziecko.
- To było dawno. Mieszkałem niedaleko owej wiedźmy. Pewnego dnia zaczęło płonąć miasto. Języki ognia lizały każdy dom w tej małej wiosce. Miasto to stanowczo
chyba zbyt duże słowo. Podczas gdy ludzie płonęli żywcem ja nie zrobiłem z tym zupełnie nic, tylko patrzyłem. Ona jakimś cudem przeżyła i ma do mnie wielki
żal, że nie zareagowałem. Nawet się jej nie dziwię... Zmarła jej cała rodzina, a ona sama wyszła z tego w kiepskim stanie. A miałem sposób, aby im przecież
pomóc. To był pomysł mojego ojca. On chciał zniszczyć wszystkich czarowników i wiedźmy w całej mieścinie. Do dziś zastanawiam się co takiego się stało, że
właśnie miał taki plan, ale raczej się już nie dowiem. - westchnął cicho wbijając wzrok w podłogę.
- Dlaczego nic nie zrobiłeś ? - Zapytała pełna obrzydzenia.
- Ponieważ działałem wtedy z moim ojcem, a raczej pierwszy raz się sprzeciwiłem... Chciał abym ja tego dokonał, ale powiedziałem nie. Dlatego on to zrobił
jak mniemam z podwójną przyjemnością. Miał satysfakcje, że stchórzyłem. - pokręcił głową.
- Czemu go nie powstrzymałeś ? - Zapytała piskliwym głosem.
- Bo jego nie da się zatrzymać. To nie jest zwykły człowiek któremu da się przegadać do rozumu. - Zacisnął dłonie w pięści.
- Każdego da się jakoś pokonać ! - Krzyknęła zbulwersowana.
- Właśnie nie każdego. - Spojrzał na nią spod byka wycedzając słowa po kolei przez zęby.
- Nie chce mieć nic do czynienia z człowiekiem, który patrzy na cierpienie innych i nic nie robi - Powiedziała i wybiegła z mieszkania mężczyzny.




Po dwóch tygodniach nie mając kontaktu z June straciłem nadzieję. Skoro nie mogła zrozumieć tej jednej rzeczy jestem pewien, że nie zrozumie wiele innych
grzechów które popełniłem. Niema sensu zawracać sobie nią głowy... Wiedźma ma rację. Ile dzieciaków ginie przez własną lekkomyślność i nie umiejętność
obchodzenia się z nowymi zdolnościami. Co mi do tego ? Zachciało mi się amorów z dzieckiem...
Gdy tak siedział i rozmyślał o sobie i June tuż za jego plecami pojawiła się owa wiedźma. Pojawiła się w kłębie czarnego dymu. Czując ten smród już wiedział
kto go odwiedził.
- Ratri...- wypowiedział to imię jak przekleństwo.
Wstał z miejsca i stanął przodem do czarownicy z założonymi ręki.
- Czego chcesz ? - warknął niezadowolony jej przybyciem.
- Ostrzec Cię przed tym dziewczątkiem... - Zaśmiała się tym swoim irytującym głosikiem.
- A niby co takiego w niej upiornego ? Przed Tobą można ostrzegać a June to June - Pokręcił głową uśmiechając się z irytacją.
- Miłość mój drogi Kastielu... Czy nie mi ją niegdyś obiecałeś ? Potem spaliłeś mi dom z ojcem a po nie całych 200 latach zdradziłeś własną przysięge.Zakochałeś
się w innej, a miałeś być tylko mój... - Przybrała zasmuconą minę.
- Wiesz dobrze, że nie przyłożyłem do tego ręki... A co do miłości - westchnął w pół zdania - Wtedy byliśmy młodzi, Ratri. Za młodzi aby ją zrozumieć.
- Jak zwykle pełen argumentów i sprzeciwieństw - Powiedziała nie patrząc na niego.
- Jak zwykle pojawiająca się w złych momentach - Odparował.
Ratri ruszyła z miejsca podchodząc do niego wolnym krokiem. Złapała jego policzki w dłonie zmuszając do tego aby na nią spojrzał.
- Moja miłość nigdy nie wygasła, Kastielu - pogładziła lekko dłonią jego policzek.
- Co według Ciebie znaczy miłość ? - Uniósł jedną brew przyglądając się jej.
- Miłość to połączenie dwojga ciał w jedność. I umysłów również. - Uśmiechnęła się łagodnie chociaż on nadal nie miał do niej zaufania.
- Czy sądzisz, że nasze ciała i umysły są złączone ? - W duchu chyba bał się jej odpowiedzi, ale na twarzy nadal został niewzruszony.
- Na tą chwilę nie, ale zaraz mogą być.
W ten stanęła na palcach i musnęła jego usta delikatnie swoimi. Odwzajemnił jej pocałunek pogłębiając go. Oplótł ją rękoma w pasie przyciągając bliżej siebie.
Obniżyła swoje dłonie przeciągając nimi od policzków, po szyi aż do klatki piersiowej. Zaczęła po chwili całując go rozpinać mu koszule.
Kastiel porywając się w rytm namiętności usiłował zapomnieć o June i całym tym dniu. Oby na zawsze....


Aut. Alex: Sorry za błędy, ale mi się nie chciało poprawiać, a Bogusia śpi. Cieszcie się, że w ogóle coś napisałam. Cyaa...

Edit: Tu Bogusia, raczej błędów już nie ma wcale :P Jakby P.s wyżej kogoś obraził to wybaczcie Alex. Ma okres :P Jaka ona bywa nieznośna ech :P

8 komentarzy:

  1. Fajne, fajne :D chce więcej ;p kiedy następny ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Następny nawet jutro, ale pytanie. Rozdział, czy special +18?? XD

      Usuń
  2. miało być na jutro i gdzie jest ? xD :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ups XD No bo dostałam urlop i mi się tak w główce poprzewracało XD

      Usuń
  3. ej czekam, czekam bo czytam już od dawna ale się nie pokazywałam, i czekam i czekam i się nie doczekałam :p

    OdpowiedzUsuń
  4. O kurcze Alex masz gorzej niż ja z tym okresem XD

    OdpowiedzUsuń