Przejrzałam tablicę
ogłoszeń od góry do dołu - Gdzieś to musi być. 2d, 2d, 2D!!!, mam - Zajęcia
miałam w sali 202, matematyka. Znośny przedmiot. Tylko tutaj nastał kolejny
problem. - Gdzie to kuźwa jest - Tak, wiem. Nie wypada takiej „uroczej“ i
„ślicznej“ dziewczynce przeklinać, ale taka ma natura. Po przeszukaniu
przynajmniej połowy szkoły wpadłam na Kastiela. Wątpię, żeby mógł/chciał mi
pomóc, ale warto spróbować.
-Kastiel, pomożesz mi?
-A co? Znów problemy z
blond gnojkiem-uśmiechnął się
-Nie, po prostu nie mogę
znaleść klasy-odpowiedziałam ze smutkiem w oczach.
-Ach, jaka
sala-Odniosłam wrażenie, że nie będę jego „koleżanką roku“.
-202.
-Witam w progach 2d-
uśmiechnął się. Nie znałam go takiego „lekko“ miłego. To najlepsze określenie.
-Ty też do niej
chodzisz??
-Brawo sherlocku
-Dzięki za
pomoc-uśmiechnęłam się
-Nie ma za co, ale nie
przychodź do mnie po prace domowe-oboje się zaśmialiśmy
Do klasy dotarliśmy o
9:10. Nigdy bym nie przypuszczała, że ta szkoła jest taka wielka! Nauczyciel
patrzył na nas (głównie na mnie) z pod byka.
-Gdzie to się było panie
Harvey?
-Pomagałem koleżance
trafić w nasze skromne progi-uśmiechnął się szyderczo. To chyba jego stała
mina.
-Pan i pomoc?! Nie
wierzę. A panienka to kto??
-June-powiedziałam z
niechęcią w głosie
-June kto?-kolejny facet
chce wiedzieć jak się nazywam. Będzie przecież miał w dzienniku. Zaczyna się
ciekawie-June Tigers
-Gratuluje, nauczyła się
pani przedstawiać.
Zabić, czy nie zabić? O
to jest pytanie. - Dziękuję za tę pouczającą lekcję, zapamiętam- powiedziałam z
sarkazmem. Nie dam się sobą pomiatać!
- minus 20 na dzień dobry.
Proszę usiąść z panną Nelson.
Nie wierzę! To był chyba
jakiś sen!! Moja najlepsza przyjaciółka z okresu drugiej przeprowadzki. Tutaj.
Ze mną w jednej klasie! Pora odnowić znajomość. Usiadłam z nią i się
przywitałam
-Cześć-powiedziałam nie
kryjąc szczęścia
Hej-odpowiedziała bez
nuty szczęścia w głosie. Iris zawsze była uśmiechnięta, a teraz ani kropli szczęścia.
-Nie cieszysz się na mój
widok-dodałam z wyrzutem
-To Ty mi nie
odpisywałaś. Pisałam chyba z 700 sms’ów dziennie i na żadnego nie
odpisałaś-lekko się uniosła, ale tak, aby nauczyciel nie zobaczył.
-Wiesz jaki jest mój
brat. Zniszczył mi telefon i kupił nową kartę. Nie pozwolił z nikim się
skontaktować dla „naszego“ dobra- posmutniałam, ale gdy powiedziałam wreszcie
komuś prawdę ulżyło mi - Co wyprowadzka zmieniałam numer.
-Ile ich było?-chyba
zrozumiała jaką mam sytuacje w domu
-nie wiem. Po 17
przestałam liczyć
-To chore
-Wiem- i razem uśmiechnęliśmy
się jak za starych dobrych lat.
***
Wreszcie. Upragniona
przerwa. Postanowiłam nie spuszczać z oczu Kastiela i Iris. Oni byli moim
jedynym źródłem zaczepienia i odpowiedzią na pytanie: Gdzie mam teraz lekcje?.
Nagle poczułam pilną potrzebę i pobiegłam do Iris.
-Iris…-zaczęłam
niepewnie-Wiesz może gdzie tu jest WC?
-Oj zgubo jedna-zaśmiała
się-zaprowadzę Cię
Zadałam jej pytające
spojrzenie
-Kastiel mi powiedział-znowu się uśmiechała, jak za starych
dobrych lat
Po załatwieniu swojej „sprawy” w szkolnym kiblu wracaliśmy pod
klasę. Kochana biologia.
Niestety, chyba mam dzisiaj pecha z tą szkołą, bo jakieś
trzy zołzy się do mnie przyczepiły. Na Iris nawet nie zwracały uwagi.
-Dobra nowa. Powiem Ci krótko reguły, albo kasa, albo
obita morda. Wybieraj!
W oddali zauważyłam mojego brata bacznie przyglądającemu
się danej sytuacji.
-Głucha, czy co?! DAWAJ KASĘ!
-Nie.-powiedziałam to nad wyraz spokojnie, co ją trochę
zdziwiło. Niektórzy z (już sporego) tłumku gapiów chciało wkroczyć do akcji,
ale Kev skutecznie ich powstrzymywał
-Chcesz chodzić z darmowym cieniem do powiek?
-Uważaj co mówisz, bo możesz mówić o sobie!-wycedziłam
przez zęby
-Ona nie żartuje-Odezwał się nagle Kev, który był już
lekko rozbawiony całą tą sytuacją.
-Dziewczyny! NA NIĄ!
Chyba dilowanie Keva ma swoje plusy. W tym przypadku
umiejętność skopania komuś dupska. Azjatka oberwała brzuch, pani małpo-jędza
(brunetka z wyrazem twarzy jędzy) w bark, a blond peruka w nos z prawego
sierpowego, aż odrzuciło ją do tyłu. Jestem groźna dla otoczenia. Trzeba to
przyznać. Trio uciekło w stronę wyjścia ze szkoły i tyle je widziałam. Ich
płacz był tłumiony przez oklaski „widzów”, póki nie przyszła nauczycielka
biologii.
***
Mieliśmy wyjątkowo łączoną lekcję i miałam ją z 3e, czyli
w pakiecie z moim kochanym braciszkiem. Kroiliśmy żaby, znaczy się wszyscy
kroili oprócz mnie. Za bardzo kocham zwierzęta. Nie umiem ich krzywdzić, nawet
jeśli są martwe. Nie rozumiem też jak ludzie mogą umierać, a zwierzęta zdychać.
Gdyby tak powiedzieć o ludziach na pewno by się zbulwersowali. Dla mnie nie ma
podziału. Wszyscy jesteśmy zwierzętami, czy im się to podoba, czy nie i wszyscy
umieramy. Z rozmyślań wyciągnął mnie skalpel, który zmaterializował się przed
moimi oczami.
-Pomóc Ci??-pytał z lekka już podirytowany Kastiel.
-Wybacz odpłynęłam.
-Widzę. To Ci pomóc, czy nie?
Kastiel i pomoc? Może znam go tylko dzień ale wiem mniej
więcej czego się po nim spodziewać. To nie jest typ: „…Daj Ci pomogę….” „…Nie
dźwigaj tego, ja to zaniosę…”. Chyba faktycznie ten dzień jest jakiś dziwny.
-W czym?
-W pokrojeniu tego gada-uśmiechnął się
-Jak chcesz to ją pokrój, bo ja ją nie tknę
palcem.-zbulwersowałam się
-A co, boisz się?-I znowu ten szyderczy uśmiech.
-Nie, ale nie lubię zwierzętom robić krzywdy, nieważne,
czy są martwe, czy żywe.
-Przecież ona nic nie czuje-Moje mordercze spojrzenie-No
dobra, już nic ni mówię.
-Zwierzęta są lepsze od niektórych ludzi!-wrzasnełam,
dobrze, że nauczycielka nie dała mi kolejnych punktów do zachowania, tylko
popatrzyła się na mnie i wróciła do książki
-lubisz zwierzęta??-zdziwił się
Uwielbiam-odpowiedziałam z dziecięcą radością
-A jakie najbardziej??
Przesłuchania ciąg dalszy??
-Wszystkie
-A psy?
-A masz? Jak się wabi? Jaka rasa?
-Jakie przesłuchanie-uśmiechnął się-Mam, Demon, owczarek
francuski.
-A będę mogła się z nim kiedyś pobawić???
Jak zdasz z biologii, bo jak narazie nie widzę dla Ciebie
przyszłości-zaśmialiśmy się.
-o cholera. Zapomniałam.
-Ciszej, bo jak Cię nauczycielka usłyszy do zgarniesz
kolejne punkty na dzień dobry. Czego zapomniałaś?
-muszę znaleźć jakiś sklep meblowy.
-jaki styl?
-heavy metal.
-róg gordons i heatly street- dodał z słodkim jak na mój
gust uśmiechem
-Znowu mi pomagasz -uśmiechnęłam się, ale tak naprawdę
lekko pohamowałam moją duuużą wewnętrzną radość.
P.s.Jeśli będzie się wam wydawać, że za bardzo naciągane: piszcie. ;)