środa, 8 lipca 2015

Rozdział XXXV "odnaleźć właściwą drogę jest na ogół łatwo, ale nie bez pomocy"

June:
Nie widziałam jak znaleźć Axę i czy to naprawdę była moja ciocia. Moja moc nadal nie działała i sądząc po siniakach Kasa on też jej nie miał. Powiedziałam chłopakom, że idę się przejść. Nie chcieli mnie puścić, ale w końcu się zgodzili na argument w stylu: wrócę o tej i o tej, będę wśród ludzi. Tak naprawdę poszłam do lasu. Chciałam znaleźć Ratri. Gdy już ją znalazłam gadała z jakąś inną dziewczyną.
-Nie Bonnie. Nie zgadzam się.
-Niedługo nastanie ciemność, a wtedy wszyscy zginiemy - odpowiedziała w zamyśleniu.
-Cześć Ratri. Mogłabyś mi pomóc? - spytałam z niewinnym uśmiechem
-Naucz się pukać, dzwonić... Cokolwiek - warknęła, natomiast jej koleżanka nie zwracała na mnie uwagi - Czego chcesz?
-Znasz Axę? - spytałam wprost
-A no znam. Razem jedliśmy pierwszy raz w życiu żołnierskie udka - powiedziała rozmarzonym tonem. Fuuj
-Nie przyszłam gadać o waszych gustach smakowych tylko muszę wiedzieć gdzie ona jest. - coraz szybciej się irytowałam
-Nie mnie powinnaś pytać, ale wróżek. Je znajdź. Oddawały nam swoją krew w zamian za ochronę. Powinna tam teraz urzędować. Zwłaszcza, że nikt nie ma teraz mocy - westchnęła - Przeniosę Cię, ale wrócić żywa musisz sama.
-Uroczo. No dobrze, na mnie pora.
-Wróżki wołają nas, przenieś tę durną dziewkę w las.
No i jestem. Wokół była łąka z zielono-żółtą trawą pachnacą jak cytryny. Niedaleko było turkusowe jezioro, a w półmroku latały świetliki i motyle. Najpiękniejsze jakie widziałam. Ale były też kruki, które kiedy mnie zobaczyły zaczęły latać obok mnie. Wokół nich leciał też jeden gołąb. Gołąb jak gołąb. Nie miał co robić więc mnie osrał. I tym akcentem urok tego miejsca trafił szlag. No trudno.
-Kim jesteś? - zapytała nieznana mi postać. Wyglądała jak elf z bajek.
-June. Szukam Axę. Znasz ją może? - grunt to szczerość, nie?
-Ja nie znam żadnej Axy Bojowniczki. Daj mi spokój - wyraźnie się stresował
-Nie wspominałam, że jest Bojowniczką. Pomożesz mi odnaleźć ciocię, czy nie?
-To twoja ciocia? - spytał zdziwiony
-Podobno. Proszę. Pomóż mi-kocie oczy ze Shreka oceniam na...
-Dobra, tylko tak nie rób, bo mi się rzygać chce -... 3/10. Poszłam za nim. Stanęliśmy przy wielkim głazie. On wykonał jakieś ruchy rękami i głaz przesunął się. Normalnie Ali baba. Weszliśmy do środka. Pachniało martwym kotem. Gdy weszliśmy dalej okazało się, że to 3 martwe koty i jeleń. Zaczęłam się bać.
-Kto śmie naruszać... June? - popatrzyła się na mnie po czym prawie zmiazdżyła mi żebra w uścisku. - miło Cię widzieć całą i zdrową. Jak Ty wyrosłaś
-Skąd mnie pamiętasz? - wychrypiałam
-O wybacz. Mama za dużo siły. Kiedyś obserwowałam Cię często. Ale jak znam życie, a znam, nie przyszłaś tu aby odbudować stare więzy rodzinne. Ci Cię sprowadza? - wyjątkowo miła osoba. Za miła.
-Zbliża się wojna. Mam stanąć po któreś ze stron. Ja chcę być w dobrej, ale moja miłość jest w złej. Co robić? - Spytałam smutna
-Wybrać trzecią drogę. - odpowiedziała spokojnie. To rodzinne, czy co?
-Nie ma trzeciej drogi - powiedziałam z żalem. Z oka poleciała mi łza, którą ciotka mi...  Zlizała? Oni są ochydni.
-Jest dobro, jest zło, ale jest też neutralność, obojętność, równowaga... Tą drogą idź. Tam nie liczą się więzy krwi, tylko przekonania - po tych słowach rozpaliła w kominku
___________________________
Pozdrowienia ze szpitala w Łęczycy :) Podobno mam leżeć tu do soboty :/ ale internet mam, o tyle dobrze :) Za wszelkie błędy przepraszam, ale piszę z tel, a nie bardzo mogę ruszać lewą ręką. Co najwyżej podnieść. Pa :) Udanych wakacji tak BTW. Szybkość światła, wiem. Pochwalcie się ocenami :P