June:
-Kastiel, ja...mam okres i będę drażliwa, więc uważaj-wymyśliłam wymówkę na poczekaniu.
-O Boże-westchnął ciężko Kastiel
-Jakiś ty religijny-mruknęłam
-Po prostu weszło mi to od innych-odpowiedział
-Jassne-zaczęłam być marudna. Trzeba podtrzymywać wymówkę
-Wiesz co, może ja pójdę i spotkamy się później po zajęciach?-Spytał zrezygnowany
-Może-odpowiedziałam, a on pokręcił tylko głową i poszedł w kierunku sali gimnastycznej.
Kastiel:
Ech, ona ma jedną małą wadę. Nie umie kłamać.Zawsze się jąka jak to robi. Chyba, że uważa to jako wstydliwy temat, w co wątpię. To ciekawe jak zareaguje na dni ciszy? Będzie zdziwiona. Martwię się o nią. I jeszcze ten seryjny sukinsyn na wolności. Ciekawe jak to będzie być człowiekiem...
Lysander:
Wybiłem dwa wilkołaki, tylko dwa. Ta dziewczyna, June za bardzo siedzi mi w głowie. Muszę się ogarnąć. Za niedługo będzie zebranie.
(15 minut później. Sala obrad.) (Tak, tu się rozpiszę. Wybaczcie jestem chora)
-Dziecko przeznaczenia to poważny problem. Moim zdaniem najlepiej będzie je ubić-rzekł mój ojciec
-Chyba oszalałeś. Po pierwsze nie wiemy jak ono wygląda, a po drugie jak Ty je chcesz zabić?!-wydarł się ktoś z sali. Stwierdziłem, że się wtrącę
-Nie łatwiej będzie je przekabacić na naszą stronę??-Spytałem spokojnie
-Kolejny zwariował. inni będą właśnie to próbowali, a jeśli im się uda to nic nie zrobimy.-krzyknął jeszcze ktoś inny. Słabo ich znałem.
-Spójrz na to z praktycznej strony-odpowiedziałem-Jeśli je przekabacimy, możemy dzięki niemu wybić wszystkie istoty na świecie-po moich słowach zaczęły robić się szepty i szmery. Zdania były podzielone. niektórzy mnie poparli, a niektórzy nie chcieli ryzykować. Po 13 minutach zapadła ostateczna decyzja.
-Po zaistniałej dyskusji stwierdzam, że najpierw spróbujemy pomysłu Lysandra, lecz jeśli będzie się to wymykało z pod kontroli, będziemy musieli wdrążyć pomysł Charlesa.-powiedział mój tata spokojnie z jakimś dziwnym żalem-Jakieś pytania??-rękę podniósł mały sześcioletni chłopczyk
-Tak Riki, możesz wziąć czekoladę ze stołu.-Mały z prędkością światła dobiegł do tej czekolady i zjadł ją w dry miga. Głodny, czy co??
-Ja mam pytanie.-Powiedział jakiś smutny nastolatek w rogu-Jak je znajdziemy??
-Coś wymyślimy-odpowiedziałem najspokojniej jak umiałem-będzie dobrze.
Kev:
Jest dziwnie spokojnie. Nikt mnie nie chce zabić. Trudno się dziwić ktoś ich zabił. Nareszcie wolność, upragniona wolność. Może June znów zamieszka ze mną?? Fajnie by było. Jedyną złą rzeczą w tym mieście jest obecnie seryjny gwałciciel, ale to na szczęście jedyny problem, więc łatwiej go złapią. Gdzie mam ten telefon? A tu jest.
-Tak?-Spytała beznamiętnie June
-Fajnie witasz braciszka-zaśmiałem się.
-Wybacz, mam zły dzień.-powiedziała pod nosem
-A czy ten zły dzień ma czerwone włosy??-Spytałem z pewnością, że trafiłem
-Też.-odpowiedziała smutno
-Zapraszam Cię na kawę, pogadamy. Prooooszzzęęę-Popis, którego nie powstydziła by się żadna dziewczyna.
-Dziękuuujęęę-odpowiedziała ze śmiechem-Wpadnę. Właśnie mnie przed kimś uratowałeś. Będę o 13.-po tym usłyszałem tylko dźwięk kończący połączenie
Co ten Kastiel znów narobił??
June:
Lekcje kończyły się przed 14, ale umówiłam się do Keva wcześniej, aby nie spotkać Kastiela.
Najgorsze jest to, że będę musiała powiedzieć mojemu braciszkowi, czemu zawdzięcza spokój. Jak będzie zły to się chyba stanie cud. Gdy miałam jeszcze dwie ulice do niego dostałam SMS'a od Kastiela.
Gdzie jesteś? Martwię się. Odpisz i spotkaj się ze mną.
Szkoda, że ja nie mam ochoty, a sam zainteresowany tego nie rozumie. Wyłączyłam telefon. Po chwili byłam pod naszym domem. Jego domem. Wciąż mi się myli. Zadzwoniłam dzwonkiem, po czym usłyszałam jego kroki.
_________________________________________________________________________________
Wiem, nie żyję. Ale uwierzcie mi, że jestem obecnie Zombie. Nie dość, że jestem chora to mi bd jeszcze migdałki usuwać. Ja się ostatnio nie nadaję do życia. Wybaczcie.
Emi, następny Ty napisz, albo wspólnie błagam Cię. Ja mam pomysły, nie powiem, że nie, ale jak piszę to mi część gdzieś pójdzie i wychodzi takie coś jak wyżej :(
sobota, 21 lutego 2015
czwartek, 5 lutego 2015
Rozdział XXXII "Powrót do normalności bywa trudny. Grunt, aby się nie poddawać"
June:
Gdy weszłam do szkoły dowiedziałam się, że wszystkie moje nieobecności były już załatwione. Kochany braciszek. Miałam wejść do akademika, ale i tak już były lekcje. Czekał mnie nieszczęsny w-f. Nie chciało mi się jakoś na niego iść, ale zobaczyłam Kastiela, który też przyszedł do szkoły i szedł w moim kierunku. Szybko podbiegłam do damskiej szatni. Nie ważne kim był, tam wejść mu nie wolno. Był początek przerwy więc oprócz mnie była ze mną Roza, która przywitała się krótko i zaczęła szukać stroju. Nagle moje emocje chciały wyjść na światło dzienne w postaci łez. Wstyd, upokorzenia, ból, strach, chęć ucieczki. Zdarzyło się tyle rzeczy przez ten ostatni czas. Ratri, moje morderstwo. Sama siebie nie poznawałam i jeszcze zrobiłam to z taką frajdą jakbym im skasowała zapisy jakieś super gry. Tyle, że nie mogli już zacząć od nowa.Nie po tym co im zrobiłam. Nieważne czy sobie na to zasłużyli, czy nie. Nie miałam prawa decydować o ich życiu, czy też...
-Ała-krzyknęłam kiedy Roza uderzyła mnie w głowę-to bolało.
-Robiłam wszystko, aby wyrwać Cię z transu. Nawet wylałam na Ciebie wodę, więc musiałam jakieś środki podjąć.-Faktycznie. miałam wylaną wodę na spodniach.
-Jaka dobra z Ciebie koleżanka, tak się o mnie martwisz-powiedziałam sarkastycznie.
-Prawda? A teraz się przebierz, bo jak pani Krüger będzie na Ciebie zła. Aha i chcesz poznać Leo, dzisiaj się będę z nim widzieć, po prostu mówię Ci, cud nad Wisłą.-Gdy skończyła gadać pocałowałam ją w policzek.
-A to za co?- Spytała.
-Za twoją uroczą gadatliwość-Uśmiechnęłam się i poszłam się przebrać na w-f, wszytko by uniknąć konfrontacji z Kastielem, a spodnie i tak były mokre (bez skojarzeń (>.<) ...)
Zajęcia odbywały się zazwyczaj na sali gimnastycznej i tak też było dzisiaj. Weszłam na salę z resztą dziewczyn, na sali była już grupa chłopaków z innej klasy. odbijali piłkę. Bębenki mi prawie wywaliło gdy niektóre z dziewczyn zaczęły piszczeć na widok grupy chłopaków.
- Mamy łączone lekcje?- zapytałam Rozy
- Tak już od jakiegoś czasu, nie wiedzieć czemu w-f stał się popularny ostatnio. - odpowiedziała przyjaciółka
-Pff..- zripostowałam
przyjrzałam się uważniej chłopakom. Zamurowało mnie gdy w grupie dostrzegłam 'TEGO' buraka! A ten dostrzegł mnie!
-WTF?!!- wykrztusiłam- Kastiel ma z nami?!! od Kiedy?
- odkąd mamy z chłopakami w-f?- dodała z sarkazmem Rozalia.- A było tak spokojnie...
Reszta dziewczyn robiła maślane oczy do sześciu chłopaków a byli to Armin, Alexy, Nataniel, Dake, Jade i oczywiście p.Burak.
Kastiel zwrócił się w moim kierunku a moje serce zamarło. " Idzie tu ! O nie" Z rozterki wyrwał mnie dźwięk gwizdka i komenda trenera: " dobierzcie się w drużyny zaczynamy siatkówkę! Chłopaki przeciwko dziewczynom!". Odetchnęłam z ulgą. Byłam w drużynie z Rozą, Violettą, Amber, Kim i Iris. Zaczynałyśmy pierwsze, a graliśmy (jak na złość) przeciwko Kastielowi, Natanielowi, Alexiemu, Jade'owi, Dake'owi i jeszcze przeciwko jakiemuś chłopakowi. Pozostałe dwie drużyny czekały grzecznie na ławce na swoją kolei.
Pierwszy set rozpoczynała na nasze nieszczęście Amber. Wszyscy jak na komendę załapali facepalma i zaczęli się śmiać. Wszyscy, oprócz Nataniela i pana trenera, który tylko strzelił facepalma. (powtórka, wiem) Widać, że Amber nie chciało się grać. Unikała piłki, jak ognia. Przegrywałyśmy 7:12. Amber co chwila narzekała na tipsy, a my próbowałyśmy coś z tego uratować. Koniec końców i tak przegrałyśmy 11:15, a chłopcy przybili sobie piątkę z radością. Nastąpiła wymiana drużyn i Kastiel zaczął do mnie podchodzić. Szybko spytałam się nauczyciela, czy mogę iść do toalety, po czym poszłam do toalety. Ale Kastiel chyba powiedział mu to samo, bo po chwili mnie dogonił.
Kastiel:
Ledwo ją dogoniłem, nie rozumiem czemu przede mną uciekała. Co znowu zrobiłem źle?? Wszystko przez te przeklętą Ratri, ale czemu ma przestraszony wyraz twarzy??
-Czemu uciekasz??-spytałem przejęty
-Idź do Rati-szepnęła smutno
-Nic mnie z nią nie łączy- odpowiedziałem szybko. Jak ona mogła w ogóle tak pomyśleć??
-Ona mówi coś innego-powiedziała z wyrzutem
-Zaufaj mi-powiedziałem, po czym syknęła-Co jest??
-Nic, ja... muszę coś załatwić.-mówiła szybko i jąkała się
-June, proszę, powiedz mi.-poprosiłem ładnie
-Ja...zaraz wrócę-wypaliła i pobiegła do łazienki.
June:
Jest coraz gorzej. Znowu to widziałam. To spalanie mnie. I znów miałam poparzoną całą lewą rękę. Nie mogę mu o tym powiedzieć. Za dużo bierze moich problemów na siebie. Muszę sobie poradzić, ale wciąż nie mogę pozbyć się tego głosu:"Uciekaj". Nie wiem co mam robić, ale muszę wymyślić jakąś wymówkę dla Kasa i to szybko, zanim się zorientuje. Obmyłam rękę i do niego wróciłam.
-Powiesz mi wreszcie co się stało-lekko warknął
-Kastiel, ja...
_________________________________________________________________________________
No to miłego zżerania przez ciekawość (mam nadzieję) :P Napiszę coś jutro :) Ale wstawię coś pojutrze najwcześniej :P Miłego czytania i dziękuję za wszystkie komentarze :)))))
P.s. Pół pisała Emi, drugie pół ja. Piszę to, bo ten blog to nie tylko moje dziecko. Ja jestem tylko głównym rodzicem, piszę nieco ponad pół i poprawiam błędy :P A za motyw Science Fiction podziękujcie Alex, bo to jej wina :D Mi się pomysł spodobał, więc go pociągnęłam dalej :)
Gdy weszłam do szkoły dowiedziałam się, że wszystkie moje nieobecności były już załatwione. Kochany braciszek. Miałam wejść do akademika, ale i tak już były lekcje. Czekał mnie nieszczęsny w-f. Nie chciało mi się jakoś na niego iść, ale zobaczyłam Kastiela, który też przyszedł do szkoły i szedł w moim kierunku. Szybko podbiegłam do damskiej szatni. Nie ważne kim był, tam wejść mu nie wolno. Był początek przerwy więc oprócz mnie była ze mną Roza, która przywitała się krótko i zaczęła szukać stroju. Nagle moje emocje chciały wyjść na światło dzienne w postaci łez. Wstyd, upokorzenia, ból, strach, chęć ucieczki. Zdarzyło się tyle rzeczy przez ten ostatni czas. Ratri, moje morderstwo. Sama siebie nie poznawałam i jeszcze zrobiłam to z taką frajdą jakbym im skasowała zapisy jakieś super gry. Tyle, że nie mogli już zacząć od nowa.Nie po tym co im zrobiłam. Nieważne czy sobie na to zasłużyli, czy nie. Nie miałam prawa decydować o ich życiu, czy też...
-Ała-krzyknęłam kiedy Roza uderzyła mnie w głowę-to bolało.
-Robiłam wszystko, aby wyrwać Cię z transu. Nawet wylałam na Ciebie wodę, więc musiałam jakieś środki podjąć.-Faktycznie. miałam wylaną wodę na spodniach.
-Jaka dobra z Ciebie koleżanka, tak się o mnie martwisz-powiedziałam sarkastycznie.
-Prawda? A teraz się przebierz, bo jak pani Krüger będzie na Ciebie zła. Aha i chcesz poznać Leo, dzisiaj się będę z nim widzieć, po prostu mówię Ci, cud nad Wisłą.-Gdy skończyła gadać pocałowałam ją w policzek.
-A to za co?- Spytała.
-Za twoją uroczą gadatliwość-Uśmiechnęłam się i poszłam się przebrać na w-f, wszytko by uniknąć konfrontacji z Kastielem, a spodnie i tak były mokre (bez skojarzeń (>.<) ...)
Zajęcia odbywały się zazwyczaj na sali gimnastycznej i tak też było dzisiaj. Weszłam na salę z resztą dziewczyn, na sali była już grupa chłopaków z innej klasy. odbijali piłkę. Bębenki mi prawie wywaliło gdy niektóre z dziewczyn zaczęły piszczeć na widok grupy chłopaków.
- Mamy łączone lekcje?- zapytałam Rozy
- Tak już od jakiegoś czasu, nie wiedzieć czemu w-f stał się popularny ostatnio. - odpowiedziała przyjaciółka
-Pff..- zripostowałam
przyjrzałam się uważniej chłopakom. Zamurowało mnie gdy w grupie dostrzegłam 'TEGO' buraka! A ten dostrzegł mnie!
-WTF?!!- wykrztusiłam- Kastiel ma z nami?!! od Kiedy?
- odkąd mamy z chłopakami w-f?- dodała z sarkazmem Rozalia.- A było tak spokojnie...
Reszta dziewczyn robiła maślane oczy do sześciu chłopaków a byli to Armin, Alexy, Nataniel, Dake, Jade i oczywiście p.Burak.
Kastiel zwrócił się w moim kierunku a moje serce zamarło. " Idzie tu ! O nie" Z rozterki wyrwał mnie dźwięk gwizdka i komenda trenera: " dobierzcie się w drużyny zaczynamy siatkówkę! Chłopaki przeciwko dziewczynom!". Odetchnęłam z ulgą. Byłam w drużynie z Rozą, Violettą, Amber, Kim i Iris. Zaczynałyśmy pierwsze, a graliśmy (jak na złość) przeciwko Kastielowi, Natanielowi, Alexiemu, Jade'owi, Dake'owi i jeszcze przeciwko jakiemuś chłopakowi. Pozostałe dwie drużyny czekały grzecznie na ławce na swoją kolei.
Pierwszy set rozpoczynała na nasze nieszczęście Amber. Wszyscy jak na komendę załapali facepalma i zaczęli się śmiać. Wszyscy, oprócz Nataniela i pana trenera, który tylko strzelił facepalma. (powtórka, wiem) Widać, że Amber nie chciało się grać. Unikała piłki, jak ognia. Przegrywałyśmy 7:12. Amber co chwila narzekała na tipsy, a my próbowałyśmy coś z tego uratować. Koniec końców i tak przegrałyśmy 11:15, a chłopcy przybili sobie piątkę z radością. Nastąpiła wymiana drużyn i Kastiel zaczął do mnie podchodzić. Szybko spytałam się nauczyciela, czy mogę iść do toalety, po czym poszłam do toalety. Ale Kastiel chyba powiedział mu to samo, bo po chwili mnie dogonił.
Kastiel:
Ledwo ją dogoniłem, nie rozumiem czemu przede mną uciekała. Co znowu zrobiłem źle?? Wszystko przez te przeklętą Ratri, ale czemu ma przestraszony wyraz twarzy??
-Czemu uciekasz??-spytałem przejęty
-Idź do Rati-szepnęła smutno
-Nic mnie z nią nie łączy- odpowiedziałem szybko. Jak ona mogła w ogóle tak pomyśleć??
-Ona mówi coś innego-powiedziała z wyrzutem
-Zaufaj mi-powiedziałem, po czym syknęła-Co jest??
-Nic, ja... muszę coś załatwić.-mówiła szybko i jąkała się
-June, proszę, powiedz mi.-poprosiłem ładnie
-Ja...zaraz wrócę-wypaliła i pobiegła do łazienki.
June:
Jest coraz gorzej. Znowu to widziałam. To spalanie mnie. I znów miałam poparzoną całą lewą rękę. Nie mogę mu o tym powiedzieć. Za dużo bierze moich problemów na siebie. Muszę sobie poradzić, ale wciąż nie mogę pozbyć się tego głosu:"Uciekaj". Nie wiem co mam robić, ale muszę wymyślić jakąś wymówkę dla Kasa i to szybko, zanim się zorientuje. Obmyłam rękę i do niego wróciłam.
-Powiesz mi wreszcie co się stało-lekko warknął
-Kastiel, ja...
_________________________________________________________________________________
No to miłego zżerania przez ciekawość (mam nadzieję) :P Napiszę coś jutro :) Ale wstawię coś pojutrze najwcześniej :P Miłego czytania i dziękuję za wszystkie komentarze :)))))
P.s. Pół pisała Emi, drugie pół ja. Piszę to, bo ten blog to nie tylko moje dziecko. Ja jestem tylko głównym rodzicem, piszę nieco ponad pół i poprawiam błędy :P A za motyw Science Fiction podziękujcie Alex, bo to jej wina :D Mi się pomysł spodobał, więc go pociągnęłam dalej :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)