Kastiel:
Stojąc razem z June w pomieszczeniu unosiła się ciężka atmosfera. Można by nawet powiedzieć, że nie problem zawiesić tu siekierę.
Oczekiwała wyjaśnień... Jak zwykle zresztą, a ja za każdym razem tłumaczę się jej jak małe pozbawione własnego "ja" dziecko.
- To było dawno. Mieszkałem niedaleko owej wiedźmy. Pewnego dnia zaczęło płonąć miasto. Języki ognia lizały każdy dom w tej małej wiosce. Miasto to stanowczo
chyba zbyt duże słowo. Podczas gdy ludzie płonęli żywcem ja nie zrobiłem z tym zupełnie nic, tylko patrzyłem. Ona jakimś cudem przeżyła i ma do mnie wielki
żal, że nie zareagowałem. Nawet się jej nie dziwię... Zmarła jej cała rodzina, a ona sama wyszła z tego w kiepskim stanie. A miałem sposób, aby im przecież
pomóc. To był pomysł mojego ojca. On chciał zniszczyć wszystkich czarowników i wiedźmy w całej mieścinie. Do dziś zastanawiam się co takiego się stało, że
właśnie miał taki plan, ale raczej się już nie dowiem. - westchnął cicho wbijając wzrok w podłogę.
- Dlaczego nic nie zrobiłeś ? - Zapytała pełna obrzydzenia.
- Ponieważ działałem wtedy z moim ojcem, a raczej pierwszy raz się sprzeciwiłem... Chciał abym ja tego dokonał, ale powiedziałem nie. Dlatego on to zrobił
jak mniemam z podwójną przyjemnością. Miał satysfakcje, że stchórzyłem. - pokręcił głową.
- Czemu go nie powstrzymałeś ? - Zapytała piskliwym głosem.
- Bo jego nie da się zatrzymać. To nie jest zwykły człowiek któremu da się przegadać do rozumu. - Zacisnął dłonie w pięści.
- Każdego da się jakoś pokonać ! - Krzyknęła zbulwersowana.
- Właśnie nie każdego. - Spojrzał na nią spod byka wycedzając słowa po kolei przez zęby.
- Nie chce mieć nic do czynienia z człowiekiem, który patrzy na cierpienie innych i nic nie robi - Powiedziała i wybiegła z mieszkania mężczyzny.
Po dwóch tygodniach nie mając kontaktu z June straciłem nadzieję. Skoro nie mogła zrozumieć tej jednej rzeczy jestem pewien, że nie zrozumie wiele innych
grzechów które popełniłem. Niema sensu zawracać sobie nią głowy... Wiedźma ma rację. Ile dzieciaków ginie przez własną lekkomyślność i nie umiejętność
obchodzenia się z nowymi zdolnościami. Co mi do tego ? Zachciało mi się amorów z dzieckiem...
Gdy tak siedział i rozmyślał o sobie i June tuż za jego plecami pojawiła się owa wiedźma. Pojawiła się w kłębie czarnego dymu. Czując ten smród już wiedział
kto go odwiedził.
- Ratri...- wypowiedział to imię jak przekleństwo.
Wstał z miejsca i stanął przodem do czarownicy z założonymi ręki.
- Czego chcesz ? - warknął niezadowolony jej przybyciem.
- Ostrzec Cię przed tym dziewczątkiem... - Zaśmiała się tym swoim irytującym głosikiem.
- A niby co takiego w niej upiornego ? Przed Tobą można ostrzegać a June to June - Pokręcił głową uśmiechając się z irytacją.
- Miłość mój drogi Kastielu... Czy nie mi ją niegdyś obiecałeś ? Potem spaliłeś mi dom z ojcem a po nie całych 200 latach zdradziłeś własną przysięge.Zakochałeś
się w innej, a miałeś być tylko mój... - Przybrała zasmuconą minę.
- Wiesz dobrze, że nie przyłożyłem do tego ręki... A co do miłości - westchnął w pół zdania - Wtedy byliśmy młodzi, Ratri. Za młodzi aby ją zrozumieć.
- Jak zwykle pełen argumentów i sprzeciwieństw - Powiedziała nie patrząc na niego.
- Jak zwykle pojawiająca się w złych momentach - Odparował.
Ratri ruszyła z miejsca podchodząc do niego wolnym krokiem. Złapała jego policzki w dłonie zmuszając do tego aby na nią spojrzał.
- Moja miłość nigdy nie wygasła, Kastielu - pogładziła lekko dłonią jego policzek.
- Co według Ciebie znaczy miłość ? - Uniósł jedną brew przyglądając się jej.
- Miłość to połączenie dwojga ciał w jedność. I umysłów również. - Uśmiechnęła się łagodnie chociaż on nadal nie miał do niej zaufania.
- Czy sądzisz, że nasze ciała i umysły są złączone ? - W duchu chyba bał się jej odpowiedzi, ale na twarzy nadal został niewzruszony.
- Na tą chwilę nie, ale zaraz mogą być.
W ten stanęła na palcach i musnęła jego usta delikatnie swoimi. Odwzajemnił jej pocałunek pogłębiając go. Oplótł ją rękoma w pasie przyciągając bliżej siebie.
Obniżyła swoje dłonie przeciągając nimi od policzków, po szyi aż do klatki piersiowej. Zaczęła po chwili całując go rozpinać mu koszule.
Kastiel porywając się w rytm namiętności usiłował zapomnieć o June i całym tym dniu. Oby na zawsze....
Aut. Alex: Sorry za błędy, ale mi się nie chciało poprawiać, a Bogusia śpi. Cieszcie się, że w ogóle coś napisałam. Cyaa...
Edit: Tu Bogusia, raczej błędów już nie ma wcale :P Jakby P.s wyżej kogoś obraził to wybaczcie Alex. Ma okres :P Jaka ona bywa nieznośna ech :P
niedziela, 22 czerwca 2014
wtorek, 10 czerwca 2014
Rozdział XXIII "Prawda i tajemnice to rzeczy, które przed bliską osobą trzeba wyjawić"
June:
Nie mogłam opuścić tego irytującego szpitala. Sny, a raczej koszmary były coraz dłuższe. Nie chciałam już spać. Ze względu, że poparzenie się nie zmieniało, a wręcz przybywało nowych chcieli mnie zostawić na badania. Nie miałam pojęcia co zrobić. Co jeśli coś się stanie? Co jeśli to nie będzie jedno badanie, a cała seria?
-Doktorze, kiedy mnie w końcu wypuścicie - spytałam
-Jak tylko dowiemy się co wywołuję taką anomalię-odpowiedział próbując się uśmiechnąć
-Ale ja chcę już do domu, do szkoły-powiedziałam załamana
-Niestety, nie możemy Cię wypuścić-po tych słowach opuścił pokój
Nagle zmienił się wystrój pokoju. Zobaczyłam napisy w nieznanym mi języku, lecz jeden był w moim. UNIT. Usłyszałam też głos: "Uciekaj!", po czym wszystko wróciło do normy. Wystraszyłam się, ale może to był dobry głos. Faktycznie jak się nad tym głębiej zastanowić, to co zrobią jak nie znajdą przyczyny? Będę anomalią, na której robią eksperymenty. Potem usłyszałam głosy, ale już rzeczywiste.
-W której sali ona jest?-spytał pierwszy głos
-Na sali segregacji-odparł mój doktor
-Zabezpieczyć wyjście-dodał drugi nieznany mi głos
To była moja sala. Gdyby chcieli tylko pogadać to nie zabezpieczali by wyjścia, prawda? Na szczęście Ci debile umieścili mnie na parterze. Otworzyłam okno i uciekłam w pobliski las. Przy sobie miałam tylko dokumenty i komórkę. Aż dziw, że nie ustawili swoich ludzi wokół budynku. Może nie zdążyli? A może fundusz mieli słaby na takie akcje. I tak dziękuję Bogu, że mogłam uciec. Po chwili, gdy miałam tymczasową pewność, że nikt mnie nie ściga chciałam zadzwonić do Kastiela, ale zauważyłam nieznaną mi postać w oddali. Popatrzyła na mnie i zaczęła biec. Nie wiem dlaczego, ale też za nią biegłam. Jeśli to była jedna z nich to może jakąś ją przekonam, aby nie wzywała swoich? Doszliśmy do jakieś jaskini. Weszłam do niej za nią. Nie wiem co mną kierowało? Może ciekawość? Gdy podeszłam do niej zapytała gniewnie.
-Czemu za mną łazisz-syknęła
-Czemu uciekałaś-Spytałam spokojniej z lekko nutą ironii
-To już moja sprawa. Ściągasz na siebie kłopoty. Jak Cię znajdą już po mnie!-zaskoczyła mnie
-Ja nawet nie wiem czemu mnie szukają.-dodałam z rozpaczą
-Pewnie jesteś istotą nadnaturalną. A teraz odejdź!-Warknęła, po czym odwróciła się do kotła.
-Skoro się boisz, to Ty pewnie też. Daj mi chociaż zadzwonić. Nie podam lokalizacji. On też nie jest normalny-poprosiłam
-Jeden telefon-powiedziała wciąż zła
Zadzwoniłam do Kastiela
-Hej, mam problem-Waliłam prosto z mostu, bo po co owijać w bawełnę
-Co się stało?-Spytał przejęty
-Jacyś ludzie mnie ścigają. A tak poza tym, co to jest UNIT?-spytałam z udawanym spokojem. Średnio mi to wychodziło.
-Gdzie jesteś?-Spytał. Chyba był lekko przerażony. Popatrzyłam na dziewczynę obok i powiedziałam:
-Nie mogę powiedzieć-dziewczyna uśmiechnęła się
-Powiedz mi, bo nie wiem jak Ci pomóc-nalegał
-Nie mogę. Obiecałam to komuś. Proszę Cię Kastiel, nie....-w tym momencie dziewczyna mi wyrwała telefon.
-Kastiel?-spytała do telefonu. Niestety odsunęła się na taką odległość, że nie słyszałam jego. - To twoja nowa maskotka? ... Domyśliłam się. ... Nie, nie będę jej pomagać! ... Jestem Ci dłużna? Niby za co?? ... Gdybym miała wyliczać, to wiesz ile Ty jesteś mi dłużny?? Poza tym co nam zrobiłeś nie pomogę Ci! To twój problem, nie mój. A tak przy okazji, to Ty namieszałeś w umyśle tych nastolatków? ... Zwariowałeś do reszty?! Ona nie jest tego warta. To zwykły kundel!! - po policzku poleciała mi łza.-Pieprzone dzieciaki.
Dobra, pomogę Ci pod warunkiem, że znajdziesz dla mnie wampirzy kamień. Potrzebuję go. ... Dobra. Przeniosę ją do Ciebie. Masz tydzień aby go znaleźć! ... Nie obchodzi mniej jak to zrobisz! Cześć.
-Czemu według Ciebie jestem kundlem?Spytałam płaczliwie.
-Wolisz określenie mieszaniec?? Człowiek i inne formy życia. Za co?!-dodała teatralnie
-Co Kasiel Ci takiego zrobił??-Spytałam. Popatrzyła tylko na mnie i zaczęła kreślić jakieś trójkąty na podłodze.-Co to??
-Gwiazda Davida. -Przewróciła oczami. Nie przeszkadzaj mi!-dodała podirytowana. Po skończonej serii kolorowanki na podłodze. Kazała mi stanąć na środku. Napisała jakąś kartkę, po czym położyła ją na stoliku obok mnie i rozmieściła świeczki. Potem poszła do kantorka mrucząc pod nosem coś, że uzupełni od razu zapas. Wzięłam kartkę i przeczytałam.
"Dusza i ciało tu nie pasujące,
Przez rzeki wolno płynące.
Przenieść do diabelskiego dziecka chcę,
Tego mieszańca ciało i duszę"-hmm jak miło
Widziałam przed sobą zdziwioną kobietę, która upuściła święcę. Posłałam jej pytające spojrzenie, a ona wykrztusiła z siebie: "Podskocz". Zrobiłam to po czym znalazłam się w pokoju Kastiela. Od razu mnie do siebie przytulił.
-Kim była ta kobieta? Co to za żołnierze?? Co to UNIT?? I do jasnej cholery co zrobiłeś tej kobiecie???!-Moje pytania mogły nie mieć końca. On tylko westchnął
-Czeka nas długa rozmowa-Po czym poszedł i otworzył najdłuższą szufladę w jego domu
Tak wiem, długo czekania. Miała ten rozdział Alex napisać, ale od tygodnia pisze, więc stwierdziłam, że nie dam wam dłużej czekać i sama go napiszę. Za wszelkie błędy z góry przepraszam :)
P.s. Oli via, ta czarodziejka z pamiętników wampirów to jak miała na imię?? Nie mogę jej znaleźć, a samego filmu nie oglądałam XD
Nie mogłam opuścić tego irytującego szpitala. Sny, a raczej koszmary były coraz dłuższe. Nie chciałam już spać. Ze względu, że poparzenie się nie zmieniało, a wręcz przybywało nowych chcieli mnie zostawić na badania. Nie miałam pojęcia co zrobić. Co jeśli coś się stanie? Co jeśli to nie będzie jedno badanie, a cała seria?
-Doktorze, kiedy mnie w końcu wypuścicie - spytałam
-Jak tylko dowiemy się co wywołuję taką anomalię-odpowiedział próbując się uśmiechnąć
-Ale ja chcę już do domu, do szkoły-powiedziałam załamana
-Niestety, nie możemy Cię wypuścić-po tych słowach opuścił pokój
Nagle zmienił się wystrój pokoju. Zobaczyłam napisy w nieznanym mi języku, lecz jeden był w moim. UNIT. Usłyszałam też głos: "Uciekaj!", po czym wszystko wróciło do normy. Wystraszyłam się, ale może to był dobry głos. Faktycznie jak się nad tym głębiej zastanowić, to co zrobią jak nie znajdą przyczyny? Będę anomalią, na której robią eksperymenty. Potem usłyszałam głosy, ale już rzeczywiste.
-W której sali ona jest?-spytał pierwszy głos
-Na sali segregacji-odparł mój doktor
-Zabezpieczyć wyjście-dodał drugi nieznany mi głos
To była moja sala. Gdyby chcieli tylko pogadać to nie zabezpieczali by wyjścia, prawda? Na szczęście Ci debile umieścili mnie na parterze. Otworzyłam okno i uciekłam w pobliski las. Przy sobie miałam tylko dokumenty i komórkę. Aż dziw, że nie ustawili swoich ludzi wokół budynku. Może nie zdążyli? A może fundusz mieli słaby na takie akcje. I tak dziękuję Bogu, że mogłam uciec. Po chwili, gdy miałam tymczasową pewność, że nikt mnie nie ściga chciałam zadzwonić do Kastiela, ale zauważyłam nieznaną mi postać w oddali. Popatrzyła na mnie i zaczęła biec. Nie wiem dlaczego, ale też za nią biegłam. Jeśli to była jedna z nich to może jakąś ją przekonam, aby nie wzywała swoich? Doszliśmy do jakieś jaskini. Weszłam do niej za nią. Nie wiem co mną kierowało? Może ciekawość? Gdy podeszłam do niej zapytała gniewnie.
-Czemu za mną łazisz-syknęła
-Czemu uciekałaś-Spytałam spokojniej z lekko nutą ironii
-To już moja sprawa. Ściągasz na siebie kłopoty. Jak Cię znajdą już po mnie!-zaskoczyła mnie
-Ja nawet nie wiem czemu mnie szukają.-dodałam z rozpaczą
-Pewnie jesteś istotą nadnaturalną. A teraz odejdź!-Warknęła, po czym odwróciła się do kotła.
-Skoro się boisz, to Ty pewnie też. Daj mi chociaż zadzwonić. Nie podam lokalizacji. On też nie jest normalny-poprosiłam
-Jeden telefon-powiedziała wciąż zła
Zadzwoniłam do Kastiela
-Hej, mam problem-Waliłam prosto z mostu, bo po co owijać w bawełnę
-Co się stało?-Spytał przejęty
-Jacyś ludzie mnie ścigają. A tak poza tym, co to jest UNIT?-spytałam z udawanym spokojem. Średnio mi to wychodziło.
-Gdzie jesteś?-Spytał. Chyba był lekko przerażony. Popatrzyłam na dziewczynę obok i powiedziałam:
-Nie mogę powiedzieć-dziewczyna uśmiechnęła się
-Powiedz mi, bo nie wiem jak Ci pomóc-nalegał
-Nie mogę. Obiecałam to komuś. Proszę Cię Kastiel, nie....-w tym momencie dziewczyna mi wyrwała telefon.
-Kastiel?-spytała do telefonu. Niestety odsunęła się na taką odległość, że nie słyszałam jego. - To twoja nowa maskotka? ... Domyśliłam się. ... Nie, nie będę jej pomagać! ... Jestem Ci dłużna? Niby za co?? ... Gdybym miała wyliczać, to wiesz ile Ty jesteś mi dłużny?? Poza tym co nam zrobiłeś nie pomogę Ci! To twój problem, nie mój. A tak przy okazji, to Ty namieszałeś w umyśle tych nastolatków? ... Zwariowałeś do reszty?! Ona nie jest tego warta. To zwykły kundel!! - po policzku poleciała mi łza.-Pieprzone dzieciaki.
Dobra, pomogę Ci pod warunkiem, że znajdziesz dla mnie wampirzy kamień. Potrzebuję go. ... Dobra. Przeniosę ją do Ciebie. Masz tydzień aby go znaleźć! ... Nie obchodzi mniej jak to zrobisz! Cześć.
-Czemu według Ciebie jestem kundlem?Spytałam płaczliwie.
-Wolisz określenie mieszaniec?? Człowiek i inne formy życia. Za co?!-dodała teatralnie
-Co Kasiel Ci takiego zrobił??-Spytałam. Popatrzyła tylko na mnie i zaczęła kreślić jakieś trójkąty na podłodze.-Co to??
-Gwiazda Davida. -Przewróciła oczami. Nie przeszkadzaj mi!-dodała podirytowana. Po skończonej serii kolorowanki na podłodze. Kazała mi stanąć na środku. Napisała jakąś kartkę, po czym położyła ją na stoliku obok mnie i rozmieściła świeczki. Potem poszła do kantorka mrucząc pod nosem coś, że uzupełni od razu zapas. Wzięłam kartkę i przeczytałam.
"Dusza i ciało tu nie pasujące,
Przez rzeki wolno płynące.
Przenieść do diabelskiego dziecka chcę,
Tego mieszańca ciało i duszę"-hmm jak miło
Widziałam przed sobą zdziwioną kobietę, która upuściła święcę. Posłałam jej pytające spojrzenie, a ona wykrztusiła z siebie: "Podskocz". Zrobiłam to po czym znalazłam się w pokoju Kastiela. Od razu mnie do siebie przytulił.
-Kim była ta kobieta? Co to za żołnierze?? Co to UNIT?? I do jasnej cholery co zrobiłeś tej kobiecie???!-Moje pytania mogły nie mieć końca. On tylko westchnął
-Czeka nas długa rozmowa-Po czym poszedł i otworzył najdłuższą szufladę w jego domu
Tak wiem, długo czekania. Miała ten rozdział Alex napisać, ale od tygodnia pisze, więc stwierdziłam, że nie dam wam dłużej czekać i sama go napiszę. Za wszelkie błędy z góry przepraszam :)
P.s. Oli via, ta czarodziejka z pamiętników wampirów to jak miała na imię?? Nie mogę jej znaleźć, a samego filmu nie oglądałam XD
Subskrybuj:
Posty (Atom)